Świat jest teatrem – Picasso w Katowicach

Na tej wystawie mogło zabraknąć tylko jednego – sprawcy całego zamieszania. Na szczęście sufit się nie zawalił. Na szczęście, bo z pewnością mocno popękał od ciężaru zgromadzonych ciał i emocji. Na okazję dzisiejszego wernisażu dodatkowo otwarto nad Rondem Sztuki Galerię Plus, gdzie prelegenci, w tym sam Jean-Michael Alberola – znany artysta i inicjator całego przedsięwzięcia, opowiadali o sprowadzeniu Picassa na Śląsk. Doniosłość tej chwili mogłoby jedynie przyćmić spotkanie oko w oko z największym twórcą i kontestatorem sztuki XX wieku.

Od trzydziestu minut zabieram się za pisanie. Migający kursor jak wskazówki zegara z niecierpliwością przypomina o upływie czasu, a ja nadal nie wiem co „powiedzieć”. Jestem „po” i jutro też przyjdę, i pojutrze, i za tydzień. Jeszcze trudniej uzasadnić to racjonalnie. Te ryciny, całkiem niedbałe, powstałe bez widocznego skupienia nad detalem, za sprawą jednego nieczytelnego podpisu „Picasso” stają się relikwiami dla każdego wyznawcy awangardy. Jestem tu i nadal w to nie wierzę, choć minęło już dobrych kilka godzin, odkąd po staniu w długiej kolejce wpuścili mnie i mi podobnych do środka.

Raz, że tak ważna wystawa odbyła się (po raz pierwszy w Polsce) zaledwie kilkanaście metrów od miejsca, w którym mieszkam. Dwa, że Picasso to artysta, którego najpierw trzeba odrzucić, by potem bezgranicznie pokochać. Pierwszy etap za mną. Próbuję sobie przypomnieć, co wyczytałam w biografiach. Syn znakomitego rysownika urodzony 25 października 1881 roku, już jako dziecko przerósł mistrza – kiedy chłopiec zaczął dorastać, zaskoczony ojciec szybko zdał sobie sprawę, że syn stał się lepszy od niego i umożliwił Pablowi wczesną edukację. Grafiki prezentowane na wystawie „Świat jest teatrem” pochodzą z ostatnich pięciu lat życia Picassa i otwierają okres od 1968 roku, który spędził w Mougins na południu Francji wraz z Pierem Crommelynck, włoskim rytownikiem, z którym Picasso poznał się pięć lat wcześniej. Młody przyjaciel wraz z rodziną stał się częstym motywem prac Picassa z tamtego okresu. Błogie sceny sjesty w ogrodzie podszyte erotyzmem i pełne nawiązań do antycznej mitologii oraz dawnych mistrzów, m.in. Ingresa, Velazqueza, El Greco, Goi prezentują się na ścianach Galerii Ronda Sztuki. Nie zabrakło portretu samego Piera Crommelynck, którego aparycja przypominała Picassowi ojca. Powiela się cykl „La Fornalina” Rafaela Santiego.

Wracając do samego wernisażu – Marek Zieliński podkreślał rangę tego wydarzenia, nie zabrakło też kilku słów wygłoszonych przez Jerzego Gorzelika z Zarządu Województwa Śląskiego i oczekiwanego Jean-Michaela Alberoli, jednego z najbardziej znanych nazwisk w świecie sztuki lat 80. W Polsce pojawił się m.in. przy okazji prezentacji filmów „Kroniki japońskie” w 2010 roku, jest też autorem zdobiącej ścianę Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego instalacji złożonej z półtorametrowych liter „Wróć do rozmowy”. Ekspozycji towarzyszy książka Alberoli poświęcona Picassowi.

– Wcale nie zamierzałem pisać książki biograficznej – opowiada zebranym Francuz. – Początkowo miał być to zbiór wszystkich nieprzychylnych komentarzy i wyzwisk pod adresem Picassa. Wiadomo, że wzbudzał kontrowersje i tych komentarzy było całkiem sporo. Jednak później pomyślałem o tych grafikach…

Jak rozumieć Picassa? Sam Picasso zwykł mawiać o swoich pracach: Nikt nie może wyjaśnić moich obrazów. Ja sam nie mogę ich wyjaśnić. Wydobywanie sensu z kubistycznego obrazu jest całkowicie niesłuszne. W latach 60., kiedy sięgał po tradycyjne formy malarskie, odwrócił się plecami od bieżących wydarzeń. Dowcipne, pełne swady sceny rodzajowe tak charakterystyczne dla satyryka, zdradzają jego skłonność do trawestacji, podważania znaczenia samej sztuki. To jeden z powodów, dla których tyle trwał w moim przypadku proces ewaluacji uczuć do Picassa. Od niechęci, przez zastanowienie, aż po bezgraniczną fascynację. Trudno bowiem rozumieć Picassa, nie uświadomiwszy sobie, jak często żartuje z fanatyków swojej twórczości. W ogóle odnoszę wrażenie, że więcej prac niż przypuszczamy jest czystym żartem. Musiał mieć Picasso niezłą zabawę, widząc wszystkich koneserów pochylonych nad jego dziełem i nieprzypuszczających, co jest jego istotą, a co tylko zwykłym wygłupem.

Oglądam fragment filmu, ten na którym Picasso maluje (przypuszczalnie) kurę. Też bym mógł to namalować – mówi chłopak do dziewczyny stojącej obok. Też mi się wydaje, że mógłby to namalować. On i ja, i my wszyscy. Na tym chyba właśnie polega fenomen wielkiego twórcy, nie wydaje mu się – po prostu maluje. A jeżeli dodać do tego niekwestionowany talent, powstają dzieła, które już za życia przechodzą do historii.

Na sali ekspozycyjnej tłumy. Przed każdą grafiką trzeba ustawiać się w kolejce, panuje niesamowita atmosfera sama w sobie generująca wysoką częstotliwość emocji, do tego stopnia, że chciałoby się więcej, a miast tego nasuwa się nostalgia, bo to …43.,44.,45. grafika i… już tylko drzwi.

Wrócę jeszcze.

Wystawę „Świat jest teatrem. Pablo Picasso i Piero Crommelynck na scenie świata. Mougins. 1968” można oglądać do 15 stycznia 2013 roku. Wystawa zorganizowana w ramach ARS CAMERALIS 2012.