Nowy Śląsk w imaginacjach Erwina Sówki
Obrazy Erwina Sówki są jak ziarno, które wykiełkowało na jałowej górniczej ziemi
i przekształciło się w unikatowy egzotyczny kwiat. Tylko tutaj prawdziwe boginie Wenus mogą zamieszkiwać świątynie węgla umieszczone w śląskich pejzażach. Trwająca w Muzeum Śląskim retrospektywa jest ekspozycją obowiązkową nie tylko dla pasjonatów sztuki, ale przede wszystkim dla każdego mieszkańca naszego regionu.
Patrząc na obrazy Sówki, trudno wyobrazić sobie, że artysta codziennie zjeżdża szybem kopalnianym pod ziemię, bierze w dłoń kilof i do końca szychty ciska nim w twardą ścianę, po czym wraca do domu, siada w pracowni i odprawia malarski taniec derwisza. Wizja artysty z czarną jak smoła twarzą kłóci się z estetyką jego dzieł. Ostra, kontrastująca kolorystyka, tak charakterystyczna dla prymitywistów, ma się nijak do szarości Śląska. Przedstawione na obrazach szyby kopalniane czy Nikiszowiec nie kojarzą się ze śląskim pejzażem. Sówka od ponad 55 lat tworzy świat wyimaginowany, harmonijny i słodki jak bombonierka, śląską krainę arkadyjską, Sówkowy raj rozkoszy.
Przed szybem kopalnianym, na tle kolorowym jak meksykański jarmark, stoją górnicy. W tej scenie rodzajowej nasuwającej skojarzenia z niedzielnym południem, nie występuje ani miligram potu, ani jeden grymas wskazujący na wywołane zmęczeniem malkontenctwo. To utopia, która zakłóca odbiór rzeczywistości, ale też dostarcza wrażeń synestezji. Czy właśnie nie tak chcielibyśmy widzieć Śląsk, czy to nie tak jawią się nasze ukryte marzenia, a wreszcie czy nie tak właśnie wyobrażalibyśmy sobie pierwszy dom naszych biblijnych rodziców? Artysta pozwala zajrzeć w głąb siebie, odsłania przed nami nasze własne imaginarium, myślokształty zniekształconej, ale i z jakim kunsztem wyidealizowanej wizji czegoś, co na co dzień jawi się zupełnie inaczej. Sówka zakłada widzowi różowe okulary. Symbolika tych obrazów nie jest intelektualna, a emocjonalna, zamiast budować nastrój, odwołuje się do skojarzeń odbiorcy.
Dążenie do mistycyzmu, tak charakterystyczne dla Grupy Janowskiej, objawia się w wizerunkach Hare Kryszny, któremu Sówka poświęcił cały cykl. Są tu wschodnie przedmioty kultu, jak i symboliczne, profetyczne wizje. Sówka nie tylko odkrywa przed widzem bramy gnostycznego nieba, ale i prezentuje moralitety, w których granica między religią a konsumpcją powoli się zaciera, przemysł prowadzi do zagłady, a jedynym ratunkiem ludzkości jest wiara i duchowa transgresja. Wyraźnie oddziela to, co przyziemne, od metafizycznych aspektów, naświetlając ich różnice.
Sówka jest iście intrygujący, fascynuje swoją wizją złożoności świata, rozległą symboliką i malarskim nonkonformizmem. W jego amatorskim warsztacie nie ma krzty tandetności czy nie-przemyślenia, to amatorskie malarstwo na najwyższym poziomie. Przez wszystkie dzieła silnie wyraża się myśl postsekularna przechodząca przez wszystkie fazy – od premodernistyczej, przez modernistyczną, kończąc na postmodernistycznej, w której nowoczesność odsłaniając, jednocześnie zasłoniła istotę religii.
Integralnym elementem Sówkowych wizji są kobiety pełniące funkcję przekaźnika idei. Rubensowskie i władcze wyznaczają nowe horyzonty pojmowanego piękna. Siła i nieskrępowana niczym nagość emanuje z dzieł artysty, nie jest to jednak nagość przedmiotowa, a pełne liryzmu uwielbienie dla Świętej Barbary – patronki górników, odległych wschodnich Wenus i każdej świeckiej kobiety.
W czasach, kiedy sfera obiektu została zdominowana przez sferę interpretacji, Erwin Sówka staje w opozycji do tego, co fundamentalne, wymuszając zaangażowanie, wciąga widza w narrację swoich obrazów i zachęcając do przeniknięcia w akcję pierwszego planu przez odgadnięcie szczegółu, prędko go stamtąd nie wypuszcza.
Wystawę prac Erwina Sówki można oglądać do 2 grudnia. 22 listopada w Muzeum Śląskim odbędzie się spotkanie z Erwinem Sówką, poświęcone “malowaniu, filozofii i jeszcze kilku innym sprawom”.
—————————
Polecamy także interesujący reportaż o Erwinie Sówce autorstwa Dagmary Tomczyk:
I cóż w tym złego? Że nawet gołe? Przecież jest na co popatrzeć. Jemu wolno. W końcu artysta. Ale nie to jest najważniejsze. I nie od razu o aktach będzie. Będzie raczej o subtelnościach. O tym, kim jest, skąd pochodzi i dokąd zmierza. Będzie o człowieku. Mężczyźnie z żebra Ewy wyrwanym.
Więcej w „Śląskie baby są jak piersi”.