Narzekanie na trzysta stron

„Trociny” to najnowsza powieść Krzysztofa Vargi, której motywem przewodnim jest współczesność. Na fundamentach własnych przeżyć buduje obraz dzisiejszej Polski widzianej oczami dojrzałego, zdesperowanego mężczyzny. Po przeczytaniu tej książki trudno pozbyć się pewnego niesmaku. Jednak do kogo lub czego zwrócimy tę niechęć? To zależy już tylko od nas.

Na stronach gęsto zapełnionych przemyśleniami głównego bohatera pojawiają się niemalże wszystkie „swojskie” motywy wszelkiej kategorii. Od brudnych i śmierdzących stacji PKP po misternie nakreślone sylwetki osób: pazernej byłej żony, bezmyślnych urzędników czy przypadkowo spotkanych ludzi, do których narrator ma co najmniej awersję. Wypełniają go negatywne uczucia nie tylko do konkretnych sytuacji, osób, lecz również do ogółu. Piotr nienawidzi współczesności. Nie potrafi jej zaakceptować. Swoimi przemyśleniami wprawia jedynie samego siebie w stan rozpaczy i niechęci. Własne życie ograniczył pewnymi ramami, poza które nie wychodzi. Wszystko inne jest złe, nie do zniesienia. Niestety to „wszystko inne” stanowi znaczną większość otaczającego go świata.

Narrator powieści to taki literacki odpowiednik Adasia Miauczyńskiego. Varga kreuje coś na wzór znanego nam choćby z „Dnia świra” polskiego frustrata. Pomimo tego, że po pierwszym spotkaniu z Piotrem nie mamy ochoty na dalsze interakcje, jest w nim coś, co przyciąga. Coś zniechęcającego, a zarazem fascynującego. Taki właśnie jest Piotr. Opowiada nam o rzeczach, o których nie mamy ochoty słuchać, a jednak siedzimy i nie odkładamy książki. Wręcz przeciwnie. Brniemy przez trzysta stron narzekania i sprawia nam to frajdę. Prawdopodobnie w większości czytelników pozostanie pewien niesmak po przeczytaniu tej powieści, lecz świadczyć to może jedynie o osiągnięciu upragnionego celu autora. Cóż to za książka, która nie oddziałuje na odbiorcę?

Wykreowany świat przypomina spaczony obraz otaczającej nas rzeczywistości. Zniekształcony przez doświadczenia i wypływające z nich uczucia autora. Bardzo łatwo zagłębić się w te wyobrażenia, ponieważ często sami tak właśnie widzimy codzienność. Krzysztof Varga niejako kumuluje te barwne, ociekające jadem sceny, od których trudno się oderwać. Bo przecież my, Polacy, lubimy „babrać” się w stereotypach, szablonach i karykaturach.

„Trociny” to prawdziwa uczta dla miłośników czarnego humoru. Varga wylewa na papier wszelkie żale, niemalże publicznie pierze brudy, a my czerpiemy z tego rozrywkę. Błyskotliwość i cynizm, których nie można mu odmówić, to dwa najmocniejsze punkty tej powieści. Tworzą bowiem niepowtarzalny klimat charakterystyczny dla naszego narodu. Czytając „Trociny”, być może sami odkryjemy własne podobizny w konkretnych postaciach. Krzysztof Varga udowadnia, że warto było czekać dwa lata na tę powieść.

Krzysztof Varga, Trociny, wyd. Czarne, Wołowiec 2012.

Nasza ocena: 4/5