Biblioteczka wakacyjna. Półka 6: Kryminał & thriller.

Aby wakacyjny klimat unosił się w powietrzu choć odrobinę dłużej – na zakończenie naszego letniego cyklu – półka z wakacyjną klasyką. Kryminał i sensacja wciąż królują niepodzielnie na plażach i w zatłoczonych pociągach. Zbrodnie, zabójstwa, afery szpiegowskie, polityczne knowania, misterne intrygi i tajemnice, które tylko czekają, żeby je odkryć. Słowem książki, od których nie będziecie potrafili oderwać się do ostatniej strony…

Kamila Buszka:
Gdy znudzi się błogie leżakowanie na plaży lub wędrówka bez celu po górach, warto sięgnąć po książkę, po której trochę podskoczy ciśnienie krwi i która rozbudzi uśpione nieco pragnienie przeżycia prawdziwej przygody. Taką książką z pewnością jest „Tajemnica Autoportretu” Jeffrey’a Archera. Każdy, kto przeczytał choć jedną książkę tego autora wie, że jest on mistrzem w prowadzeniu żywej i wciągającej narracji. Jasno określony czas akcji (podzielony na kolejne dni września 2001 roku) przeciwstawiony jest zawiłej kryminalnej intrydze, w której głównym bohaterem jest nie kto inny jak van Gogh. A raczej jego autoportret. Liczne, zdawałoby się, całkowicie odrębne wątki splatają się ze sobą, by ujawnić sens powieści i pozwolić Czytelnikowi uchylić zasłonę tajemnicy, za którą kryją się namiętności, pieniądze i – oczywiście – piękno i moc prawdziwej sztuki.

Jeffrey Archer, Tajemnica Autoportretu, Prószyński i S-ka, Warszawa 2005.

Aleksandra Gepert:
Wydawać by się mogło, że od jakiegoś czasu żyjemy w erze cudownie przywróconego, a nawet  wyniesionego na piedestał kryminału. Ilość książek i filmów o tej tematyce jest nieskończona i w związku z tym można by sądzić, że w tej materii nic nas już nie zaskoczy.
A jednak. Natknęłam się kiedyś na książkę, która nie dawała mi spać, po której wizja przejażdżki rowerowej w samotności powodowała przyspieszone bicie serca. Mistrzowska intryga, realistyczne opisy obrzydliwych zbrodni, wyraziste postaci (te, które przeżyły, rzecz jasna), a wszystko to spowite mgiełką biblijnych nawiązań. „Mesjasz” nie pozwoli Wam się od siebie oderwać, a zakończenie przygwoździ Was do krzesła, podłogi, bądź fotelu…

Boris Starling, Mesjasz, Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2002. 

Bernadeta Prandzioch:
„Zimne wybrzeża” to idealna powieść na wakacyjne wojaże. Sama pamiętam doskonale migające za oknem włoskie pejzaże podczas pierwszej jej lektury, które w niezwykły sposób przeplatały się z jakże odmiennymi obrazami Svalbardu.
Spitsbergen, 1957 rok. Do Longyearbyen przybywa John Smith, który w społeczności sowieckich i norweskich górników oraz polskich polarników (którzy na Spitsbergenie mają swoją stację badawczą) próbuje uchodzić za brytyjskiego naukowca. Ale nie po to przybywa na Daleką Północ…
Świetna fabuła i szpiegowska intryga to tylko jedna z wielu mocnych stron książki. Twardoch kreśli przekonujące portrety bohaterów, których przyroda (a czasem także i inni ludzie) poddaje wielu próbom w surowych, wymagających warunkach arktycznych. A w tle urzekające, kuszące niczym syreni śpiew, opisy krajobrazów Spitsbergenu. Który w swym majestatycznym, nieskażonym, wiecznym pięknie przywodzi na myśl średniowieczne katedry. A może to z powodu chłodu…?  

Szczepan Twardoch, Zimne wybrzeża, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2009.

Zuzanna Bućko:
Ostatnio wśród polskich nowości książkowych króluje kryminał. Zawdzięczamy to między innymi Markowi Krajewskiemu, który tym razem przenosi nas do przedwojennego Lwowa. Miasto przesiąknięte krwią niewinnych ofiar potrafi okiełznać tylko jeden człowiek – komisarz Edward Popielski. Jednak nie tym razem. Odmawiając poprowadzenia sprawy tajemniczej śmierci małego chłopca, skazuje się na podejrzenia ze strony społeczeństwa. W końcu jednak zmuszony zostanie zabrać głos w sprawie, w której rozwiązania może dostarczyć tylko on. W odkryciu mordercy nie pomogą rządne krwi Erynie – boginie zemsty.
„Erynie” to powieść, która zainaugurowała nową serię mistrza kryminału (w skład trylogii wchodzą „Liczby Charona” i „Rzeki  Hadesu”). Marek Krajewski wciąż potrafi zaskoczyć czytelnika. Miłośnicy polskich powieści „z dreszczykiem” z pewnością nie zawiodą się na jego najnowszej twórczości. Intrygi, mroczne zakamarki Lwowa i widmo nadciągającej wojny sprawią, że nie tak łatwo uda nam się oderwać od lektury.

Marek Krajewski, Erynie, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010.

Sawa Konfisz:
Po wydaniu tej powieści Puzo powiedział: „Czwarty K” to [komercyjna] porażka – ale to jest moja najambitniejsza książka. Opowiada o losach prezydenta Francisa Xaviera Kennedy’ego. W gatunku thrillera politycznego nic lepszego nie znajdziecie. Scena, w której Yabril delikatnym, uspokajającym gestem gładzi włosy córki prezydenta, a w następnej chwili strzela jej w głowę, zapiera dech w piersiach. Mocno zaznaczone postacie Wyroczni, zakulisowego władcy marionetek oraz pani wiceprezydent Helen Du Pray sprawiają, że Kennedy momentami wydaje się słaby. A słaby prezydent musi wypowiedzieć wiele wojen. Musi walczyć z terrorystami, którzy są bogatymi, zepsutymi, pełnymi romantycznych ideałów bachorami w okresie buntu. Z ludźmi, którzy zastrzelili papieża. Z ludźmi, którzy porwali i zabili jego córkę. Z ludźmi, którzy zdetonowali bombę atomową na Times Square. Ale także z przeciwnikami w jego własnym rządzie. Jest to nie tylko najlepsza książka Puzo, ale także wyznacznik gatunku – na poziomie, o którym wielu autorów może tylko pomarzyć.

Mario Puzo, Czwarty K, Albatros, Warszawa 2002.