Czas na teatr w Rudzie Śląskiej
W mieście, w którym brak tradycji teatralnych, z inicjatywny Marleny Hermanowicz zrodził się pomysł na teatr. Działający od około dwóch lat Teatr Bezpański pragnie „stworzyć szansę debiutu młodym i kreatywnym: projektantom, artystom i pasjonatom, którzy w zderzeniu z wykwalifikowaną kadrą mają szansę rozwijać swoje umiejętności”.
A jednocześnie „podnieść rangę wkładu w rozwój sztuki młodego pokolenia, udzielając mu głosu (…)”, oferując „mieszankę wybuchową indywidualizmu, pasji i energii, którą wykorzystać zamierza głównie do przebudzenia wszystkich mieszkańców regionu, poprzez wyjście z marazmu codzienności i postawienie sobie nowych celów i marzeń”. Świeży, pełen ufności manifest twórców. Obecna tu wiara w możliwość przeobrażenia skostniałej rzeczywistości poprzez wkroczenie na teren „nieteatralny” (Bezpańscy „wychodzą do mieszkańców regionu z wyraźną inicjatywą, wtapiając sztukę w przestrzeń miejską”), by tutaj właśnie podjąć jakże trudne wyzwanie, jest pozytywną inicjatywą, która naprawdę cieszy. Jednak pojawiają się wątpliwości, na ile swe śmiałe cele potrafią zrealizować twórcy nowego, rudzkiego teatru.
Zasadnicze pytanie, na które muszą odpowiedzieć sobie młodzi aktorzy, brzmi – czy aby ich teatr potrafi wyjść poza krąg przychylnej, dobrze znanej sobie publiczności, by pójść o krok dalej – tam gdzie o serdeczność trudniej, czyli w stronę nieznanego audytorium? Zapewne właśnie to jest i będzie dla nich największym wyzwaniem.
Wystawienie Strzału w 10 jest z pewnością przedsięwzięciem trudnym – to przecież spektakl w głównej mierze muzyczny, gdzie w jednym miejscu spotyka się około czterdziestu młodych twórców, reprezentujących różny poziom gry aktorskiej, umiejętności tanecznych i wokalnych. To osiem różnych historii opowiedzianych i wyśpiewanych przez bohaterów, a tym, co je łączy, jest fakt posiadania przypadkowego losu loteryjnego. Bohaterami są: kleptoman-artysta, czarna wdowa, buntownik, seksoholiczka-kurtyzana, szara myszka zmywająca naczynia w podrzędnej knajpie, wpatrzona w swego męża kobieta, a także kłótliwe małżeństwo. Może gdyby trochę „odchudzić” spektakl, udałoby się popracować nad jakością samego przedstawienia, bo ta momentami zawodzi. Wydaje się, iż część scen była tworzona w pośpiechu, tak jakby zbliżający się termin premiery wymuszał konieczność spłycenia wątków, doprowadzenia do oczywistego zakończenia. Jest zbyt dosłownie, dowiadujemy się bowiem, że pieniądze szczęścia nie dają, a zdobycie fortuny w krótkim czasie doprowadzić może tylko i wyłącznie do katastrofy. Gorzej – ten wniosek nasuwa się od pierwszych chwil przedstawienia, prowadząc nas do jakże oczywistego finału.
Co do samych bohaterów i gry aktorskiej – w pierwszej części, przez osiem historii, prowadzi nas Arthur Spooner. Bardzo barwna i ciekawa postać. Młody aktor doskonale czuje się na scenie i potrafi poradzić sobie świetnie w sytuacji, gdy nie wszystko odbywa się zgodnie ze scenariuszem. Poprzez częste zwroty do publiczności, wypowiedzi okraszone dowcipem, intuicyjnie nawiązuje z nią dobry kontakt. Pomimo tych umiejętności i on tkwi w pewnym schemacie – w przewidywalności, która, jak sądzę, jest wynikiem konstrukcji samego scenariusza.
Mimo wszystko druga część jest z pewnością ciekawsza. Między innymi dzięki temu, iż na scenę wkracza detektyw. Ubrany w bury prochowiec i palący fajkę postanawia odsłonić kulisy dziwnego śledztwa. Nieudolnie mu to wychodzi, ale jakże zabawnie. Aktorka wcielająca się w jego postać (wcześniejsza Ciotka), posiada z pewnością duże umiejętności kabaretowe i potrafi umiejętnie skupić na sobie uwagę publiczności. Z detektywem bawimy się doskonale (mogę zaryzykować nawet stwierdzenie, iż postać ta przypomina trochę samego inspektora Dopplera z przedstawienia Pojedynek Teatru Korez). Inna bohaterka, na którą zwróciłam uwagę to seksoholiczka-kurtyzana. Młoda aktorka zręcznie odnajduje się w swojej roli, jest drapieżna, lecz nie pretensjonalna (niestety ta pretensjonalność i maniera dają o sobie znać bardzo często podczas spektaklu).
Podchodzę sceptycznie do pomysłu tworzenia młodej grupy teatralnej przez casting, a w ten sposób formowany był właśnie Teatr Bezpański. Jeśli w przypadku doświadczonych artystów taki dobór jest w pewnym sensie uzasadniony, tak jeśli chodzi o nową inicjatywę, nie zawsze musi to wyjść na dobre. Istotnym elementem konstytuującym niezależną grupę teatralną jest spontaniczność, swoista przypadkowość w jej formowaniu – oznacza to wówczas nic innego, jak zwykłą-niezwykłą potrzebę tworzenia w ogóle – tak może powstać ciekawy, niezależny teatr. W przypadku Teatru Bezpańskiego wszystko formowano z rozmysłem, bo przecież był casting, który jednak nie sprawił, iż udało się wybrać tych, którzy reprezentują wyłącznie wysoki poziom aktorski. Różnice pomiędzy młodymi aktorami były ogromne. Powodu takiej decyzji można się dopatrywać w fakcie, iż spektakl zakrojony był głównie na przedsięwzięcie muzyczne i taneczne, co oznacza tylko tyle, że o doborze grupy aktorskiej decydowały inne umiejętności, górujące nad zdolnościami aktorskimi. I za te umiejętności należy młodych artystów pochwalić.
Strzał w 10 reż. Marlena Hermanowicz
Dom Kultury Ruda Śląska – Bielszowice, ul. Kokota 170
Organizatorzy:
Teatr Bezpański
Forum Inicjatyw Kulturalnych
Dom Kultury w Rudzie Śląskiej – Bielszowicach
Premiera: 29,30.06.2012