Biblioteczka wakacyjna. Półka 2: Literatura faktu

Czas sięgnąć na drugą półkę wakacyjnej biblioteczki, na której literatura faktu. Wcale nie ze strachu, że powieścią nie warto się zajmować, bo rację ma Dukaj, który na łamach wakacyjnego numeru „Znaku” wieści apokaliptycznie, że real pożarł fikcję. Ale nie sposób nie dostrzec, że pozycja literatury faktu w Polsce umacnia się: coraz częściej sięgamy po dzienniki, biografie, wspomnienia, listy, reportaże. Postaraliśmy się zatem wybrać z rynkowej obfitości to, co naszym zdaniem najciekawsze.

Anna Muschiol:
Poduszkowy, woreczkowy i pieskowy… Pewnie niejeden czytelnik przez chwilę zatrzyma się na tych słowach i podrapie po głowie. Kogo lub co reprezentują wymienione nazwy? Określają nietuzinkowe funkcje etiopskiej świty Hajle Selasjego. „Cesarz” Ryszarda Kapuścińskiego wbrew pozorom nie jest barwną opowieścią o życiu władcy panującego kilkadziesiąt lat temu w Etiopii. To misternie utkana sieć, której składowymi są fragmenty opowieści ludzi z najbliższego otoczenia Selasjego. Mimo wrażenia, że na pierwszym planie jaśnieje postać cesarza, podczas lektury kolejnych rozdziałów okazuje się, że tło zaczyna nabierać wyraźniejszych kolorów. Odwieczny portret władzy rozmywa się, stając się ostatecznie bohomazem kolorów i cieni.

Ryszard Kapuściński, Cesarz, wyd. Czytelnik, 2010.

Kamila Buszka:
Oryginalny tytuł książki Germana Arciniegasa brzmi „Biografia del Caribe” i rzeczywiście, czytając „Burzliwe dzieje Morza Karaibskiego” odnosi się wrażenie, że autor pisze biografię. Bowiem dla Arciniegasa Karaiby są żywym stworzeniem, niemalże człowiekiem, w ciągu swojego długiego życia przeżywającym wzloty i upadki. Arciniegas barwnie opisuje historię regionu i postaci z nim związane. Przenosi Czytelnika na cuchnące uliczki Tortugi i na dwór królowej angielskiej. Odtwarza zapachy, dźwięki, kolory. Jednocześnie obala mit beztroskiego życia na Karaibach i podtrzymuje legendę złotej, pirackiej wolności. Tworzy książkę historyczną, której nie sposób się oprzeć. Być może za sprawą konsekwentnie stosowanego czasu teraźniejszego historia Morza Karaibskiego dzieje się tu i teraz, a Czytelnik jest jednym z tych, którzy pierwsi zobaczyli Pacyfik, którzy wyruszyli na poszukiwanie Eldorada, którzy budowali Nowy Orlean…
Arcieniegas kończy swą książkę… prologiem, gdyż jak sam mówi „epilog historii jest jednocześnie prologiem życia”.

German Arcieniegas, Burzliwe dzieje Morza Karaibskiego, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1968.

Aleksandra Gepert:
To było jakiś rok temu. Przed zimową sesją. Koleżanka z roku pożyczyła mi książkę. „Masz, bo ty się tym interesujesz”. To był reportaż o drugiej wojnie czeczeńskiej. Nie pamiętam, ile zajęło mi czytanie. Chyba niedługo.
To obraz wojny, która się nie kończy. Zimny, bez zbędnych wynurzeń obserwatorki. To nie manifest. To nie prośba o pomoc. To reportaż rosyjskiej dziennikarki, która – jak sama mówiła – pojechała na wojnę, bo właśnie taki zawód wykonuje. To kolejny dowód na okrucieństwo człowieka. W imię czego? Chyba już sami nie pamiętamy. Spirala nienawiści pochłonęła też autorkę, którą znaleziono zastrzeloną w windzie jej mieszkania, 6 lat temu.

Anna Politkowska, Druga wojna czeczeńska, Wydawnictwo Znak, 2006.

Zuzanna Bućko:
Niemcy, 1947 rok. Dwa lata po upadku. Jak funkcjonuje społeczeństwo jeszcze nie tak dawno opętane ideologią nazizmu? Jak wyglądają relacje międzyludzkie w państwie zmanipulowanym przez jednego człowieka, który nawet na takie miano nie zasługuje? Historycy nie udzielają odpowiedzi na te pytania. Szukał ich Stig Dagerman, którego zbiór reportaży nareszcie trafiła w ręce polskiego czytelnika.
„Niemiecka jesień” to zapis z podróży, dzięki której świat ujrzał upadły naród z perspektywy najniższych warstw. Przemierzając zrujnowane miasta, autor doświadczył najboleśniejszej z prawd. Ujrzał obraz skrajnej nędzy, rozpaczy, rozgoryczenia i bezsilności. „Niewinność” to słowo wielokrotnie nasuwające się na myśl podczas brnięcia przez kolejne chłodne refleksje pisarza. Jak to możliwe? Dlaczego znając historię XX wieku jesteśmy w stanie pomyśleć o społeczeństwie niemieckim jako ofierze? Ponieważ właśnie to ujrzał Dagerman. Największą z możliwych klęsk – upadek nie armii, nie idei, lecz bezbronnych ludzi. To nie opowieść o żołnierzach, przywódcach czy politykach. To naszkicowany przez wrażliwego, młodego dziennikarza świat prostej ludności. Każdego dnia los zmuszał ich do wyboru: upaść czy pójść na dno?
Dagerman jako jedyny miał wystarczająco dużo odwagi, by spróbować zrozumieć upadłą Trzecią Rzeszę. Czy my po tylu latach jesteśmy na to gotowi?

Stig Dagerman, Niemiecka jesień, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012.

Katarzyna Niedurny:
Mariusz Szczygieł stwierdził, że ta książka wejdzie do kanonu polskiego reportażu. Wierzę mu bez zastrzeżeń, ponieważ zdążyłam już zachwycić się „Farbami wodnymi” Lidii Ostałowskiej.
Reporterka opisała w niej życie cyganów w obozach koncentracyjnych. Punktem wyjścia historii stało się powstanie animowanej „Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków”. Disneyowska księżniczka przewija się przez życie Żydówki z Brna Diny Gottliebovej, która w obozie koncentracyjnym została jedynym z pomocników doktora Mengele. Wykonywała dla niego portrety antropologiczne cyganów. .
Wiele lat później tworzone przez nią obrazy staną się przedmiotem sporu. Bo kto właściwie jest ich właścicielem: autorka, społeczność cygańska czy muzeum w Auschwitz?
Doskonały styl, ważny temat, dylematy bez odpowiedzi i niezwykła bohaterka – niech te słowa wystarczą za reklamę najlepszej książki tego roku, a jak sądzę także najważniejszej książki całego pokolenia polskich reporterów.

Lidia Ostałowska, Farby wodne, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011. 

Marta Zwolińska:
Został reporterem, bo nie potrafił streścić artykułu, czyli napisać lidu – mówi w posłowiu do zbioru reportaży Maciej Zaremba. Nie brzmi to kokieteryjnie, jak mogłoby zabrzmieć w ustach niektórych reporterów-celebrytów. „Kiedy pęka zastygły porządek, zaczyna się to od zwykłych ludzi, używających zwykłych słów, które nie pasują do lidów“. Ten kierunek myślenia o dziennikarstwie uczynił go jednym z czołowych reportażystów opisujących szwedzką rzeczywistość. Polak z detektywistyczną skrupulatnością i analitycznym zmysłem, pisze o „zwykłych ludziach“. A z jego opowieści wyłania się niesamowicie celnie uchwycony obraz społeczeństwa: jego struktur, klas, formalnych i nieformalnych instytucji kontroli dbających o utrzymywania ładu. Czy jest w szwedzkiej sieci opiekuńczości miejsce na zauważenie człowieka? Polecam gorąco, by sięgnąć po lekturę i przekonać się samemu. To doskonały, dynamicznie napisany zbiór.

Maciej Zaremba, Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2008.

Bernadeta Prandzioch:
Dziennik, który dziennikiem nie jest.
Brak w nim codzienności, zwierzeń i intymnych wyznań, choć nie brak miejsca na prawdziwą, autentyczną (może dlatego milczącą) miłość.
Jest za to mnogość literackich podróży, jest filozofia i sztuka, a także kreślony niezwykle wiarygodnie smutny portret Europy XX wieku; jest wreszcie świadectwo odchodzenia starego porządku. To dziennik intelektualisty.
Ale są też zapachy, miejsca, obrazy. Wnikliwe – jasne do samego końca – spojrzenie na świat, dystans do siebie i cicha, pozbawiona rozpaczy mądrość. Na kolejnych stronach węgierska melancholia miesza się z włoską celebracją życia. Márai patrzy i dostrzega więcej niż inni. A wszystko, co dostrzega – zapisuje. To dziennik pisarza.
Nieocenione źródło inspiracji, fascynacji, refleksji. I tęsknoty za tym, by wzorem Máraiego wybrać odysejską drogę życia.

Sándor Márai, Dziennik, Czytelnik, Warszawa 2009.