NN, czyli Nikt i Nic, czy raczej nic nowego?

 Sztuczne uśmiechy, wybielone zęby, dobra mina do złej gry, czyli wszechobecny spektakl fałszu i zakłamania w codziennym życiu. Nic nowego, proszę Państwa, nic nowego – to tylko nasz cudowny XXI wiek.

Książkę Jerzego Franczaka „NN” można określić mianem demaskatorskiej. Autor mówi o współczesności gorzko, bez szczypty humoru czy życzliwości. W dramatycznych okolicznościach dochodzi do spotkania trójki obcych sobie ludzi, lecz ta obcość nie wynika wyłącznie z nieznajomości. Barierę nie do pokonania wyznaczają ich życiowe doświadczenia, poglądy na świat, a wreszcie role społeczne, od których nie sposób się uwolnić. Zaplątani w sieć społecznych zależności, ograniczeń, obowiązków i oczekiwań bohaterowie nie mogą prawdziwie się porozumieć, co gorsza, nie potrafią zrozumieć nawet samych siebie.

Autor konsekwentnie trzyma się swojego założenia konstrukcyjnego – zrezygnować z wszystkowiedzącego narratora, który oddaje głos postaciom, mówiącym mocno zindywidualizowanym językiem, i dzięki temu przedstawić obiektywny i wielowymiarowy obraz rzeczywistości. Bohaterowie opowiadają o niespełnionych marzeniach, życiowych tragediach, złorzeczą kapitalizmowi… Pierwszy z nich, uciekając przed bólem nieodwzajemnionej miłości, wpada w pułapkę związku bez uczucia, gdzie wyrzuty sumienia i pogarda dla siebie prowadzą do nienawiści. Drugą opowieść snuje bohaterka, która przed traumatycznymi doświadczeniami ucieka w sferę marzeń, a raczej w wirtualną rzeczywistość. Prowadzony przez nią blog odzwierciedla ukryte pragnienia, a jednocześnie staje się jedyną pociechą młodej kobiety, która z czasem zapomina, gdzie leży granica między fantazją a prawdą. Kolejni bohaterowie także próbują odnaleźć swoje miejsce w świecie – buntując się przeciw regułom, uciekając w stereotypy i przysłowiowe „prawdy”, szukając własnej tożsamości. Jednak nawet gdy mają szansę, by wyrwać się z impasu, brak im odwagi, a może odrobiny szczęścia, żeby coś w swoim życiu zmienić. Nie mogą wyjść poza przypisaną im przez społeczeństwo rolę, a gdy próbują – natychmiast wpadają w kolejną.

Powieść Franczaka to taniec barwnych, skomplikowanych psychologicznie postaci, które jednak tworzą jednobarwny świat – świat czarny, smutny i depresyjny. W „NN” ułuda współczesności, która każdemu obiecuje coś wyjątkowego, specjalnie dla niego przygotowanego, coś, czego jest warty, ulega zachwianiu. Ta misternie zbudowana fasada zaczyna kruszeć i ujawniać zgniliznę, jaka się pod nią kryje. Wydaje się, że postacie, jedne bardziej świadomie, inne nieco mniej, czują ten fałsz. Niektórzy wciąż mają nadzieję, że będzie lepiej, że jeszcze coś się odmieni.

Powieść Franczaka smakuje gorzko… jakżeby inaczej – w końcu głównym jej składnikiem jest tragizm. Tragizm braku autentyzmu w świecie i fasadowości relacji międzyludzkich. Czy może Czytelnik liczyć na katharsis? Tak, jeżeli ujawnienie iluzji rzeczywistości i niekończącej się gry pozorów uznamy za oczyszczające. Jednak autor nie proponuje wyjścia z sytuacji, wątki urywają się, pozostawiając dalsze losy bohaterów domysłom Czytelnika.  Nic nie jest w tej powieści zakończone, co zresztą zgadza się z tytułem – „NN”, czyli „Nikt” i „Nic”. Nicość, anonimowość, pustka. Ostatnie kartki powieści podkreślają tę niedokończoność – urwane zdania, tworzące niby-dialog, bez kontekstu, bez rozróżnienia mówiących postaci, pełne półsłówek i niedopowiedzeń, uwydatniają chaos panujący w życiu bohaterów.

Jednakże nurtuje mnie niepokojące pytanie, czy czasem autor sam nie dał się złapać w pułapkę współczesności, która każe mu pisać powieść realistyczną aż do przesady… Rozumiem zamysł autora – zderzyć ideologie i języki, ale czy te językowe i światopoglądowe stylizacje nie są właśnie tą imitacją i tym fałszem, przed którymi ostrzega? Franczak rezygnuje z klasycznych dialogów i respektowania interpunkcji, tylko po to, by naśladować język i sposób wyrażania się niewykształconej Polki, wplata anglojęzyczne powiedzenia, które za chwilę zderza z wyszukaną polszczyzną „akademicką”. A na dodatek rozpoczyna opowieści kolejnych osób od wyróżnionego kursywą, najczęściej niezwykle patetycznego (lub/i poetyckiego) fragmentu. W jakimś stopniu te uwznioślone cząstki łączą się z tokiem powieści, ale mimo wszystko nie do końca wiadomo, w jakim celu zostały wprowadzone. Zbyt dużo w tej powieści udziwnień i wyszukanych nowatorskich rozwiązań, by uwierzyć w autentyczność bohaterów. W zamyśle Franczaka „NN” miało pozwolić wypowiedzieć się wszystkim środowiskom społecznym, miało obrazować zakłamanie współczesnego świata. Paradoksalnie jednak powieść nie jest obiektywna, przedstawia z góry zaplanowaną przez autora rzeczywistość – rzeczywistość, która jest labiryntem ról społecznych i związanych z nimi ograniczeń i obowiązków, od których nie ma ucieczki. Jednakże świat nie jest tylko czarny. Tak samo jak nie jest wyłącznie biały. Są w nim także odcienie szarości, o których autor najwidoczniej zapomniał.

Czytając „NN”, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to już wszystko było. Niestety, nic nowego… Tak, tak, współczesność jest zła, nie ma w niej miejsca na prawdziwe uczucia, a jakby tego było mało, możemy jeszcze dorzucić problemy z tożsamością…

Jerzy Franczak, NN, Korporacja Ha!art, Kraków 2012.

Nasza ocena: 3/5