Wiarygodny portret zazdrości

Zazdrość to temat przewijający się przez fabułę niemalże każdej powieści obyczajowej. Jednak ilu autorów podjęło wyzwanie zbudowania jej wiarygodnego portretu? Jak wielu postanowiło zagrać w otwarte karty i ukazać jej prawdziwą twarz? Tym razem do głosu doszedł mężczyzna – Grzegorz Krzymianowski, który pozbawia zazdrość wszelkich fałszywych masek.

Od razu zaznaczam, że nie uważam, by kobiety nie potrafiły pisać o związkach i rodzącej się w nich zazdrości. Wręcz przeciwnie – potrafią, lecz robią to z zupełnie inną wrażliwością. I nie chodzi tu o płeć bohatera opowiadającego historię, lecz obserwacje i przemyślenia samego autora. To, że w przypadku obu płci aspekty te różnią się od siebie, jest faktem. Faktem, dzięki któremu tematyka miłości i zazdrości nigdy nie stanie się przeżytkiem, a zawsze będzie można coś  z niej „wycisnąć”.

Grzegorz Krzymianowski w swojej najnowszej powieści „Anomalie” opowiada historię pary. On pozostaje bezimienny, wciela się w postać obserwatora. Ona, Anna, poddana zostaje czujnej wiwisekcji swojego partnera. Jeden gest, jedno słowo wypowiedziane bez namysłu, jedno spojrzenie. To właśnie te drobnostki zniszczą coś, co z pewnością dawniej oboje mogli nazwać miłością. Po sześciu latach w ich nie ugruntowanym niczym związku pojawia się maleńkie ziarnko. Pada na żyzny grunt rutyny i przyzwyczajenia. Podlewane z chorobliwą regularnością wątpliwościami wreszcie kiełkuje. Przerodziwszy się w uporczywy chwast, zatruwa ich związek. Nieświadomi tego faktu, powoli zatracają wszystko, co pozwoliło im stworzyć więź. Nagle dowiadują się, że na przestrzeni tych kilku lat spędzonych razem oboje się zmienili. Nie są już tymi samymi ludźmi, za których się uważali. Właśnie na tym etapie zatrzymał się ich związek. Zapatrzeni w ideał nie dali mu szansy, by ewoluował razem z nimi. W ten sposób ani on, ani ona już tu nie pasują. Tworzą dwie odmienne części osobnych układanek.

„Anomalie” to powieść, której język znacznie różni się od tego najczęściej spotykanego w powieściach obyczajowych. Przemyślane metafory tworzą spójny obraz nie tylko związku, lecz całego życia. Czytelnik dowiaduje się bowiem wszystkiego nie dzięki dialogom, których w tej książce brak, lecz komentarzom samego autora. Choć to mężczyzna opowiada, pisarz wciąż stoi tuż za nim, dodając własne przemyślenia. Jednak w centralnym punkcie, pomiędzy tą trójką, stoi jeszcze jedna postać. Jest nią Zdrada. Swój żywot zawdzięcza Zazdrości, która traktuje parę niczym dwie kukiełki. Bawi się nimi, pociągając za sznurki. Niemniej, tym razem na ich końcach nie znajdują się martwe przedmioty, ale żyjący ludzie. To im Zazdrość zadaje duszony w sobie ból. Tworzy przestrzeń do działania dla Zdrady. Książka z podejrzaną dedykacją, kondom w przetrząsanej niby przypadkiem torebce Anny. Te drobne poszlaki nie tylko wskażą winowajcę, lecz same pchną ofiarę do czynów, których nigdy by się po sobie nie spodziewała. Łatwość, z jaką przychodzi im wzajemne zadawanie sobie ran, przeraża. Zazdrość wkłada na nich kaftany bezpieczeństwa, z których istnieje jedna droga oswobodzenia. Jest nią rozstanie.

Któż by pomyślał, że to takie proste? Trzask drzwi, wykrzyczane w pośpiechu słowa i obezwładniający żal. Czy odchodząc od niego, coś utraciła? Czy oboje mogli jeszcze coś uratować? Czy w ogóle można tu mówić o jakichkolwiek staraniach, które by nie zmierzały do destrukcji? Są to pytania pojawiające się w każdym związku, do którego zawita zazdrość. Pozostają bez odpowiedzi, wiszą nad głowami zarówno osób porzucanych, jak i porzucających. Stają się ich mantrą powtarzaną każdej nocy przed nadciągającym ratunkiem – snem. Niedokończone rozmowy, przedmioty, których pochodzenie do końca pozostanie być może jedynie wymyśloną historią… Zbyt wiele znaków zapytania i ludzi przemieniających się w wykrzykniki bez prawa głosu. Czy takiego losu oczekujemy? Właśnie dlatego Grzegorz Krzymianowski porusza temat wciąż niedopowiedziany. Daje nam drogowskaz przestrzegający, w którą stronę nie możemy kierować swoich uczuć.

Powieść „Anomalie” przedstawia historię prostą, a zarazem złożoną na wielu płaszczyznach. Jej autor zawarł w niej wszystko to, o czym na co dzień zapominamy, lub po prostu nie chcemy myśleć. Przypomina, z jaką łatwością możemy stracić tak wiele. Chwila nieuwagi i sami  zatracamy się w sztucznych wyobrażeniach, które w rzeczywistości już od dawna należą jedynie do przeszłości.

Grzegorz Krzymianowski, Anomalie,  wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.

Nasza ocena: 4/5