Szekspir przetrwał na scenie… | Teatromania

Co wyjątkowego tkwi w słowach nakreślonych kilka stuleci temu ręką niejakiego Williama Szekspira, że do dziś fascynują coraz to nowe pokolenia? Czy to głęboki uniwersalizm jest kwintesencją ich popularności i umiłowania? Biorąc pod uwagę fakt, że obok wersów autora automatycznie stawia się ogólnikowe, utarte już stwierdzenia i określenia, takie jak: geniusz, wizjoner, mistrz emocji, można dojść do wniosku, że znaczą wszystko, czyli nic… (?!). Czy spisane niegdyś historie mają jakiekolwiek przełożenie na świat, w którym egzystujemy obecnie? Czy przypadkiem dramaty Szekspira wypełnione chwytliwie nienawiścią, mrokiem i zemstą nie przeżywają dziś fazy banalizacji i upowszednienia?

Brutalne, żądne krwi i wołające o pomstę do nieba charaktery przewijające się na stronicach historii, dogorywają gdzieś w ludzkiej pamięci. Raz po raz wyrywane do odpowiedzi na deskach scen sączą swój jad i epatują gniewem zaklętym w słowach i frazach. Poprzeczka postawiona realizatorom podnosi się, a poziom trudności inscenizacyjnej wzrasta. Jak ściągnąć do teatru odbiorcę, dla którego przysłowiowe już „być albo nie być” kojarzy się jedynie z kanonem szkolnych lektur i nie oznacza niczego przełomowego?

Ryzyka odpowiedzi na stawiane pytania podjęli się organizatorzy tegorocznej  czternastej edycji Międzynarodowego Festiwalu Teatromania, który otworzył spektakl Titus Andronicus 2.0 w wykonaniu Tang Shu–wing Theatre Studio z Hongkongu. Pierwsza wątpliwość, jaka towarzyszyła widowni związana była z niepodważalną barierą językową. Wyświetlane powyżej sceny napisy z polskim tłumaczeniem tekstu dramatu – jak to zwykle bywa z techniką – odzierały po trosze działania aktorów z autentyzmu. Ponadto istniało duże prawdopodobieństwo narzucenia inscenizacji piętna azjatyckości i egzotyczności, które mijają się ze znanym nam wyobrażeniem historii szekspirowskich. Na szczęście okazało się, że mimo dzielącej nas mentalności i różnic kulturowych Szekspir przetrwał na scenie…

Titus Adronikus

Siedem sylwetek aktorów towarzyszyło nam już podczas oczekiwania na spektakl. Wtopieni zręcznie w tłum widowni przelali się w pewnym momencie na scenę, ściągając z siebie kolorowe ubrania i pozostając w czarnych spodniach i koszulkach. Bose stopy zakorzeniały ich w zalaną czerwoną łuną podłogę. Aktorzy momentalnie połączyli się w jeden funkcjonujący perfekcyjnie organizm. Na przestrzeni całego widowiska mechanizm ten pulsował intensywnie przybierając coraz to nowe maski, role i tożsamości. Każdy z nich posiadał identyczne krzesło, służące za piedestał, na którym posągowe ich sylwetki raz po raz przybierały geometryczne pozy i formy.

Reżyser (Shu-wing Tang) zjednoczył warstwę tekstową dramatu z ciałami swych aktorów. Chwilami przytwierdzeni do drewnianych mebli skazani byli na nad wyraz intensywne przekazywanie emocji jedynie za pomocą głosu oraz mimiki twarzy. Po chwili ciałem swym ilustrowali i starali się w tantrycznym ruchu zawrzeć siłę szekspirowskich przekleństw rzucanych w stronę widowni. Każde z ciał miało wyznaczony dla siebie tor, który biegł od krzesła do krawędzi sceny. Im bliżej widowni się znajdowali, tym silniej oddziaływali na naszą emocjonalność.

Proksemika i trójplanowość przestrzeni gry odgrywały niemałą rolę w skuteczności przekazu. Idealny porządek ciał zakłócały wystudiowane gesty i dźwięki wydobywane przez obecną stale na scenie aktorkę – instrumentalistkę, która z pomocą prostych melodii i kakofonii nadawała spektaklowi i działaniom aktorskim swoisty rytm. Nawet w pozornym chaosie i pośród porozrzucanych w szaleństwie krzeseł dało się wyczuć intrygujący spokój oraz opanowanie. Co ciekawe realizatorom udało się uzyskać właściwą tekstom szekspirowskim równowagę pomiędzy siłą treści a sposobem jej przedstawienia. W plan inscenizacji wpisane były momenty na „wydech”, które pozwalały skupić się na gorzkim przesłaniu mistrza pióra. Reżyser zachował tekst dramatu praktycznie w całości, chyląc czoła warsztatowi autora, co momentami wyraźnie nużyło widownię.

Oprawa estetyczna i świetlna spektaklu stanęła na wysokości zadania. Zaryzykować można by stwierdzenie, że surowe obrazy o walorach symboliczno-malarskich tworzone ciągiem na scenie pozwalały odbiorcom zatopić się w unikatowy wymiar rzeczywistości, stworzony na rzecz odegrania tragedii. Mordy, gwałty czy pomsty (dokonywane na scenie) mające swoje źródło w dramacie Williama Szekspira, zyskały rangę rytualnych czynności, umożliwiających doznanie katharsis. Zaletą inscenizacji autorstwa Shu-wing Tang była możliwość skupienia się wyłącznie na warstwie wizualnej spektaklu. Każdy, kto choć po trosze znał fabułę i główny nurt opowiadanej historii bez trudu mógł odnaleźć się w toku wydarzeń, tak aby nie musieć dzielić energii odbiorczej pomiędzy wyświetlane napisy i to, co dzieje się na deskach scenicznych.

Najlepszą recenzją spektaklu Titus Anroicus 2.0 jest fakt, że zaprezentowany zostanie on podczas Światowego Festiwalu Szekspirowskiego (World Shakespeare Festiwal) organizowanego przez londyński The Globe Theatre podczas Olimpiady Kulturalnej w maju tego roku jako jedyne wydarzenie kulturalne z Hongkongu.

Marlena Hermanowicz

Tang Shu-wing Theatre Studio (Hongkong) – „Titus Andronicus 2.0” / William Szekspir / adaptacja: Candace Mui Ngam Chong / reż. Shu-wing Tang / produkcja: Phoebe Chuk Nga Yin / reżyseria świateł: Bert Wong Yau Hang / muzyka na żywo: Heidi Wai-yee Chan / obsada: Ivy Pang Ngan Ling, Lai Yuk Ching, Chu Pak Hong, German Cheung Ming Yiu, Masu Wong Siu Fai, Guthrie Yip Wing Wong, Aska Leung Ka Wai;