Wielki odlot Seana Penna

Sean Penn, dwukrotny zdobywca Oscara, niejednokrotnie w swojej karierze pokazał, że nie boi się podejmowania ról trudnych i wymagających poświęceń. Co więcej, z podjętych zadań wywiązuje się zazwyczaj znakomicie, tworząc niezapomniane kreacje, takie jak chociażby w Samie czy Rzece tajemnic. Aktor sprawdził się po raz kolejny we Wszystkich odlotach Cheyenne’a, najnowszym filmie Paola Sorrentina.

Film opowiada historię emerytowanego gwiazdora rocka, Cheyenne’a, który mimo braku prowadzenia aktywnego życia zawodowego i artystycznego wciąż wzbudza emocje swoim ekscentrycznym wyglądem. Życie Cheyenne’a płynie monotonnie, a niegdyś wielki gwiazdor sprawia wrażenie, jakby cierpiał na chroniczną depresję. Pomimo upływu czasu nie potrafi poradzić sobie z przeszłością – można stwierdzić, że wiedzie po prostu jałową, bezcelową egzystencję. Pewnego dnia otrzymuje jednak wiadomość, że zmarł jego ojciec, z którym nie rozmawiał od ponad trzydziestu lat. Po pogrzebie dowiaduje się, że rodziciel niemal całe życie poświęcił na to, aby odnaleźć swego prześladowcę z Auschwitz i przed śmiercią był już bliski osiągnięcia celu. Cheyenne postanawia więc kontynuować poszukiwania i wyrusza w podróż, która odmieni w jego życiu wiele rzeczy.

Powyższa historia zdaje się banalna i schematyczna. I rzeczywiście, w filmie pojawia się szereg motywów wykorzystywanych często w kinie. Mamy bohatera, który poszukuje swej tożsamości, konflikt z ojcem oraz podróż okazującą się drogą do przemiany wewnętrznej. Do tego wszystkiego dochodzi wątek Auschwitz, po który tak chętnie sięgają w ostatnich latach filmowcy. Mimo to film pozostaje świeży i całkiem interesujący. Bez wątpienia duża w tym zasługa Seana Penna, który samym wyglądem wzbudza uśmiech na twarzy widza. Jego rola jest dopracowana w każdym szczególe, a główny bohater nawet dowcipy opowiada w pełen melancholii, bezbarwny sposób, co nieraz daje groteskowy i komiczny efekt. Przede wszystkim jednak Cheyenne wydaje się po prostu człowiekiem z krwi i kości, który pomimo wspięcia się na szczyty i osiągnięcia sukcesów, nie potrafi poradzić sobie ze swoim życiem i uporządkować tego, co wydarzyło się w przeszłości.

Plusem jest również sam sposób potraktowania motywu Auschwitz. Reżyser stroni bowiem od zbędnego patosu i nie eksponuje nachalnie tragizmu wątku. Owszem, w trakcie filmu mamy świadomość tego, jak wielką zbrodnią w historii ludzkości były obozy koncentracyjne i aspekt ten jest nawet dyskretnie podkreślany, jednak pokazane zostaje również to, jak pobyt w obozach wpłynął na życie osób, którzy przeżyły.

Fabuła nie obfituje w szalone zwroty akcji, toczy się raczej powolnie i monotonnie – tak jak życie Cheyenne’a. Ożywiają ją jednak pełne polotu i dowcipu dialogi, dzięki którym tworzą się zabawne, zapadające w pamięć sceny. Dzięki nim film jest wzruszający, ale nie wzrusza w sposób łzawy – pełne humoru wypowiedzi rozładowują bowiem emocje pojawiające się w filmie. To sprawia, że ukazane w nim poważne tematy (a są one przecież bardzo poważne!) nie są zbyt przytłaczające dla widza.

Wszystkie odloty Cheyenne’a to film, który przedstawia ludzkie problemy i obsesje. Co najważniejsze, robi to w lekki i przystępny sposób, nie wpadając w dydaktyczny i pełen patosu ton. Oczywiście, film nie jest idealny i można wskazać w nim pewne niedociągnięcia, jednak lepiej skupić się na jego mocnych stronach, a tą niewątpliwie jest kreacja głównego bohatera. Nie da się bowiem ukryć, że jest to jedna z najlepszych ról Seana Penna i chociażby dla niego warto obejrzeć film.

Wszystkie odloty Cheyenne’a miały polską premierę 16 marca, jednak ci, którzy ją przeoczyli, mogą obejrzeć film od 28 kwietnia w Kinie Kosmos w Katowicach.

Nasza ocena: 4/5!