Niedźwiedź w kawałkach

Czy możliwy jest równoległy świat, zupełnie inny od naszego, w którym wszyscy są nam bliscy, a zamiast hierarchizacji władzy dominuje współodczuwanie? Czy cierpienie zwierząt nie jest jedynym, autentycznym cierpieniem wobec nicości jaka je czeka po śmierci? Czy ulice Amsterdamu pokazują nam zupełnie innego Europejczyka, niż ten, którego znamy z rodzimego podwórka? Te i wiele innych pytań zadaje Olga Tokarczuk w swojej najnowszej książce, będącej zbiorem tekstów rozproszonych, które ukazywały się dotychczas na łamach czasopism. Pomimo interesującej tematyki „Moment Niedźwiedzia” nie zachwyca, a wręcz przeciwnie – razi wtórnością i niespójnością. Bowiem w odpowiedzi na głębokie – filozoficzne wręcz – pytania nie pojawia się, niestety, nic odkrywczego.

Książka jest zbiorem esejów, których tematyka dotyka szeroko pojętej współczesności. Autorka „E.E.” poprzez odwołania do psychologii, filozofii i sztuki kreśli portret człowieka, wraz z jego skomplikowanymi relacjami ze światem i problemami, które stają się coraz bardziej widoczne na początku XXI wieku. „Moment Niedźwiedzia” może być traktowany jako pytanie o utraconą całość, a nawet więcej – stanowi próbę stworzenia nowej, indywidualnej mitologii, będącej punktem wyjścia do budowania światopoglądu autorki.

Tokarczuk nie szczędzi naszemu światu krytyki. Wyraźnie akcentuje problem niesłusznej dominacji człowieka nad naturą. Rozpoczynający zbiór tekst „Jak wymyślić heterotopię. Gra towarzyska” to próba ukazania rzeczywistości diametralnie różnej od nam współczesnej, bezapelacyjnie lepszej i sensowniejszej. Ma na celu przestrzec przed bezrefleksyjnym przyjmowaniem zastanego kształtu świata, ale również przed jego negowaniem. Problem jednak jest zbyt słabo i zbyt enigmatyczne zarysowany. Podobnie dzieje się z kolejnym podejmowanym przez Tokarczuk zagadnieniem: cierpieniem zwierząt. To temat godny uwagi, który jest we współczesnej literaturze, a także mediach i dyskusji kulturoznawczej, bagatelizowany. Autorka, powołując się na św. Augustyna, Arystotelesa, Elizabeth Costello czy Singera, ukazuje racjonalność bronienia praw zwierząt. Odwołując się do praktyk powszechnych w społeczeństwach pierwotnych, stara się uczyć szacunku do zwierząt i filozoficznego wręcz traktowania ich bytu. Temat z ogromnym potencjałem – szkoda, że tak mocno spłycony. Tokarczuk, cytując kolejnych autorów, gubi sens własnego wywodu. Podjęte pytanie o zasadność cierpienia zwierząt rozmywa się wobec czarno-białego podziału na świat zły i dobry – krzywdzący i szanujący przyrodę.

Kolejne teksty dotykają mniej wzniosłych treści. Pojawia się darkroom, przedstawiony jako miejsce związane ze współczesnym tabu seksualności. Następnie czytamy o niemożności pełnego zdefiniowania płci w kulturze, by po chwili skupić się na lęku, jaki niesie ze sobą cybernetyczna rzeczywistość opisana poprzez pryzmat mocno spóźnionej recenzji „Matrixa”. Tokarczuk wplata też zapiski ze swoich podróży i dotyka bardzo aktualnych tematów, jak refleksja nad zachowaniem Polaków wobec katastrofy smoleńskiej i portret dzisiejszej Polski w kontekście Europy.

Największym problemem „Momentu Niedźwiedzia” jest brak spójności – teksty nie są ułożone w zgodzie z żadnym kluczem. Pojawiającym się w esejach tematom nie towarzyszy uporządkowanie. Osobno czyta się je dobrze, a część stanowić może ciekawy punkt wyjścia do szerszej analizy problemu, lecz jako zbiór nie stanowią spójnej całości, negując tym samym chęć ukazania jednolitego punktu widzenia. Drugim problemem jest powierzchowność. Tokarczuk ślizga się po istotnych tematach, nie podejmując starań, by wejść w nie głębiej. Prezentuje kolejne myśli, po czym urywa je, zmuszając czytelnika do natychmiastowego przeniesienia uwagi na inne zagadnienie. Po całościowej lekturze książki trudno uchwycić jej sens, dominuje wszechobecne rozmycie. Trudno też dostrzec krytyczny światopogląd autorki, a przecież „Moment Niedźwiedzia” miał być zbiorem porządkującym wieloletni, eseistyczny dorobek Olgi Tokarczuk.

Czy jest to zatem książka słaba? Daleka jestem od tak jednoznacznej opinii, bowiem „Moment Niedźwiedzia” prezentuje co najmniej kilka istotnych problemów, wymagających dłuższego zastanowienia się i wręcz skłaniających do polemiki. Prawdopodobnie książka byłaby czytelniejsza przy ułożeniu esejów wraz ze stosownym komentarzem – dlaczego została przyjęta taka, a nie inna forma doboru i podziału tekstów. Być może celem autorki było zasygnalizowanie wielości, rozproszenia i niemożności ukazania całościowego ujęcia świata, a wraz z tym – całościowego ujęcia jej twórczości? Wydaje mi się jednak, że eseistyczne założenia odnoszące się do fragmentaryczności i chęci nakłonienia czytelnika do indywidualnych dopowiedzeń tym razem nie do końca się sprawdziły, bowiem najnowszy twór Olgi Tokarczuk, zamiast żywiołowych refleksji i natłoku myśli, pozostawia po sobie przede wszystkim spory niedosyt.

Olga Tokarczuk, Moment niedźwiedzia, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2012.

Nasza ocena: 3/5