Z nocnego stolika #3
Łukasz Orbitowski napisał ostatnio na swoim literackim blogu, że coraz częściej wytwory kultury – w tym także książki – traktujemy jako formę relaksu. A tymczasem kontakt z nią winien być wysiłkiem. Czy raczej – jak precyzuje – szczególnym rodzajem przyjemności powiązanym z trudem, a nie odprężeniem. Trudno się z tą refleksją nie zgodzić. Oczywiście nie znaczy to, że złe są książki zapewniające nam jedynie rozrywkę. Bo nie sposób wyobrazić sobie mocowanie się z Mannem czy Joycem w zatłoczonym autobusie albo po ciężkim, wypełnionym pracą dniu. Ale warto pamiętać, że literatura ma być także wyzwaniem. Dla jego podjęcia warto znaleźć odpowiedni czas i miejsce.
Houellebecq? Zanurzenie w hipertekstualnej rzeczywistości? A może pogodny smutek Máraiego? Wybierajcie – my tylko podpowiadamy…
Natalia Kaniak:
(…) i tak wiem, że masz o jedną dziurę za dużo. Wolałbym, żeby moja
matka miała o jedną za mało, kiedy w niej tkwiłeś: zaoszczędziłbym sobie siebie.
Tak pewnie pisałby Houellebecq, gdyby nie stracił zainteresownaia życiem, gdyby był Heinerem Müllerem, albo gdyby przynajmniej chciał zrobić na czytelniku wrażenie. Jednak autor Cząstek elementarnych nie próbuje szokować, nie znosi efekciarstwa i moralizatorstwa (mimo, że to ostatnie krytyka wypomina mu z pełną zajadliwością). Potrafi za to zdystansować swoją prozą do życia tak dalece, że zaledwie po kilku stronach jego powieści patrzymy na świat jak przez szklaną szybę. Najpierw bez emocji, a gdzieś pod koniec książek bez specjalnej woli patrzenia. Ale zanim to nastąpi poznajemy w Mapie i terytorium młodego absolwenta ASP, któremu mimo pewnych sukcesów, ciężko przychodzi nazywanie siebie artystą. Jednak zgodnie z houellebecqowską dynamiką postaci, które rozwijają się w przeciwnym kierunku i wbrew swojej woli, Jed Martin staje się najwybitniejszym artystą XXI wieku. Hasło jego pierwszej wystawy głosi: „Mapa jest ciekawsza od terytorium”. Z biegiem lat dowiaduje się, że sztuka jest ciekawsza od rzeczywistości. Ale prawdziwy dramat nie polega na tym że to, co realne jest mniej wartościowe. W tragedii Martina, Houellebecqa i naszej najgorsza jest świadomość tego, że zarówno sztuka jak i rzeczywistość są nic nie warte. I tak samo nic nie warci jesteśmy my, Houellebecq, Martin i Damien Hirst i Jeff Koons dzielący między sobą rynek sztuki.
Michel Houellebecq, Mapa i terytorium, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2011.
Aleksandra Gepert:
Prawie każdy kojarzy film Pręgi z Żebrowskim, nakręcony na podstawie książki Gnój Wojciecha Kuczoka. Ja ostatnio miałam okazję przeczytać Widmokrąg (rzecz jasna, tego samego autora).
Pięć opowiadań. Cztery interludia. Miłość.
Nie dajcie się zwieść. To nie kolejny banał, opakowany w kolorowe sreberko. To językowy majstersztyk, dzieło wnikliwego obserwatora, który z łatwością przebiera się za młodego biznesmena homoseksualistę, by zaraz potem założyć habit zakonnicy. Pokazuje miłość piękną, trudną, brudną. Ale zawsze prawdziwą.
Nic tu nie jest przypadkowe. Niczego nie można pominąć. I nie przelatujcie wzrokiem po utworach Chopina, które znajdują się pod każdym z interludiów, ale ich posłuchajcie…
Wojciech Kuczok, Widmokrąg, Wydawnictwo W. A. B., Warszawa 2004.
Joanna Szustopol:
Uwielbiam powracać do tekstów, które poznałam dawno, a których paradoksalnie – nie znam. Takim tekstem jest Ars poetica Zenona Fajfera. Podczas każdych moich kolejnych lektur dzbanek iluzji rozbija się – słowa rozpadają się, rozszczepiają, zatrzymują, odklejają, upadają. Pauza. Powrót – ewokacja słowna. Agni nawołuje: czas zacząć ekpyrosis. Play. Pożar świata rozpoczęty. Nadlatują ćmy opiekane czarnym złotem. Pauza. To. To wszystko? Play. Chodź zobacz moimi oczami. Czas zacząć. Chodź. Play.
Poetyka rozszczepienia słowa, wymazanie jednoznaczności. Szukanie konkretu w niejednoznaczności. Play. Chodź. Zobacz to swoimi oczami. TO.
http://www.techsty.art.pl/magazyn3/fajfer/Ars_poetica_polish.html
Zuzanna Bućko:
W tym tygodniu nareszcie zabrałam się za czytanie długo wyczekiwanej książki Film dokumentalny – kreatywne opowiadanie. Trochę podręcznik, trochę pasjonująca opowieść o kinie dokumentalnym. Autorka, Sheila Bernard, otwiera przed nami świat dla wielu nieco obcy i tajemniczy. Wydawać by się mogło, że stworzenie reportażu w porównaniu z nakręceniem filmu fabularnego to bułka z masłem. Niestety – to błędne przekonanie często zamyka nas na znakomite produkcje ukazujące rzeczywistość. Być może chcemy się od niej odgrodzić, uciec… Jednak naprawdę warto poznać ten typ twórczości. Tych, którzy interesują się filmem, zachęcam do zapoznania się z tą pozycją. Z pewnością znajdziecie w niej wiedzę, którą niebawem wykorzystacie w praktyce, a także poszerzycie swoją świadomość obrazu i formy. Dodatkową atrakcją są inspirujące wywiady z nagradzanymi dokumentalistami.
Sheila Curran Bernard, Film dokumentalny – kreatywne opowiadanie, Wydawnictwo Wojciech Marzec, Warszawa 2011.
Bernadeta Prandzioch:
O niezwykłym spóźnieniu wobec siebie, swojego ciała i świata. O namiętnościach, które przychodzą wbrew wszystkiemu. O ciemnej, mrocznej stronie człowieka. O duszy opętanej obsesyjnym uczuciem. O rutynie zżerającej życie i bezsensie istnienia. O pragnieniach silniejszych od zasad. O powolnej autodestrukcji. Nieuniknionym rozpadzie.
A wszystko to w formie wnikliwych, skrupulatnych zapisków prowadzonych przez podstarzałego, prowincjonalnego nauczyciela łaciny. Któremu przychodzi zmierzyć się z nieoczekiwaną, potężną siłą, która odmieni, przenicuje jego życie: miłością do nastoletniej uczennicy.
Sándor Márai, Pierwsza miłość, Czytelnik, Warszawa 2008.