Doskonała perfekcyjna niedoskonałość

Jacek Dukaj w „Perfekcyjnej niedoskonałości” częstuje swych czytelników barokowym przepychem – obfitością (treści), nieregularnością kształtów (testowanie najróżniejszych teorii literackich), bogactwem ozdobników (dyskursów), manieryzmem (hybrydą stylów). Przypisuje on polskiemu odbiorcy wrażliwość estetyczną, która nie należy do najłatwiejszych, gdyż polega ona na fantazjowaniu o alternatywnej rzeczywistości w sposób daleko różniący się od przyjętych schematów. Dużo czasu upłynie, zanim czytelnik zorientuje się w kłączach, jakimi oplątany jest świat przedstawiony na kartach powieści.

Bohaterowie stanowią kategorię postludzi, którzy żyją na obszarze Plateau, a zamiast biologicznego ciała funkcjonują jako czyste informacje, które można w każdej chwili przetworzyć. Część mieszkańców tej przestrzeni w ogóle nie posiada ciał – są jedynie realizacjami programów na Plateau, efektem inżynierii czasoprzestrzennej. Rozwój technologii umożliwił odczytanie całkowitej zawartości mózgu ludzkiego i zapisanie jej na Plateau jako czystej informacji. Czas liczony jest w Gplanckach a – czasu.

Na początku czytamy: „Piątego lipca, w dniu ślubu swej córki – a była to niedziela i słońce grzmiało z bezchmurnego błękitu, słony wiatr szarpał purpurowymi sztandarami na wieżach zamku, krzyczały ptaki – Judas McPherson, pan na włościach, stahs Pierwszej Tradycji, zasiadający w obu Lożach, właściciel ponad dwustu hektarów Plateau HS, honorowy członek Rady Pilotów Sol-Portu, prezydent Gnosis Incorporated, został dwukrotnie zamordowany”[1]. Po czym nagle pojawia się na przyjęciu weselnym swojej córki w czarnym fraku, czarnych lakierkach, czarnych okularach – promiennie uśmiechnięty. Obserwuje, a dokładnie „obserwuju” go Phoebe Maximillian de la Roche, która zagęściła się na Plateau „punktowo”, porzuciwszy swoje manifestacje. Posługuje się on/ona rodzajem nijakim, gdyż stanowi płciową hybrydę, w zależności od manifestacji, które przyjmie. Nagle pojawia się Tutenchamonu, czyli otwarta niepodległa inkluzja starego obrządku, aby przyjąć życzenie od  Maximillian dla pary młodej.

Większą część akcji czytelnik poznaje za sprawą Adama Zamoyskiego, którego szczątki znaleziono po katastrofie statku „Wolszcza”. Jego mózg udało się zrekonstruować, gdyż posiadał ciekawy fren. Znajduje się pod stałym nadzorem Si z Plateau, która stymuluje mu rzeczywistość i rekonstruuje pamięć, gdyż właśnie w niej tkwi tajemnica losów „Wolszczan”. Zamoyski żyje w wieku XXI, podczas gdy świat Plateau, to wiek XXIX.  Dzięki zamontowaniu w jego mózgu sieci kontrolnej możliwa jest symulacja i nakładanie się tych dwóch przestrzeni czasowych. Jednak po ataku, którego stał się ofiarą, system kontrolny przestał działać…

I na tym zakończę próbę przedstawienia w skrócie owej rzeczywistości. Proszę mi wybaczyć tę arabeskę słowną. Nie sposób w kilku zdaniach opisać tej wariantywnej rzeczywistości.      Profesor Tomasz Mizerkiewicz ukuł słowną figurę „wirtualny odbiorca wirtualny”, próbując sklasyfikować grupę odbiorców prozy Dukaja. Jest to termin zgrabny i ciekawy. Jednak, jak później autor zauważa: „Gdyby istniała odmienna historia literatury polskiej i wytworzone przez nią odmienne obyczaje czytelnicze, wówczas czytelnik pełniłby następującą rolę (przyp. wirtualnego odbiorcy wirtualnego)”[2]. Ale czy pełni? Najłatwiej jest krytykom wpisać „Perfekcyjną niedoskonałość” w ramę gatunku science fiction. Nie zgadza się na to sam autor, a także wnikliwi czytelnicy (wirtualni odbiorcy wirtualni). Czyż zawsze kusi nas wpisanie czegoś w schemat kategorii i nazw, w kategorię normalności i nienormalności? Normalne to coś, co sprzyja mass mediom, powszechnemu odbiorowi, gdyż daje bezpieczeństwo i oazę dla odbiorców. Dukaj serwuje nam „nienormalność” i na dodatek jeszcze „wirtualną nienormalność wirtualną”, a tego nie można wpisać w kategorie powszechnie przyjęte.

Powołując się na  nazwę czytelnika jako wirtualnego odbiorcę (termin wprowadzony przez Michała Głowińskiego), należy przywołać ramy czasowe, jakie podaje Głowiński – jest to symbolizm, w którym wytworzył się inny rodzaj komunikacji naznaczony sugestią i szatą słowną, jaka wymagała od odbiorcy aktywności. Wirtualny czytelnik ma dysponować umiejętnościami wcześniej mu nieznanymi. Zostają naruszone przyzwyczajenia czytelnicze.

Powierzchnia słowna zbudowana przez Dukaja jest obszernym zbiorem danych, które wymagają od odbiorcy umiejętności zanurzenia się w owej przestrzeni (immersji) i zdolności nawigacji. Sądzę, iż „Perfekcyjna niedoskonałość” przeniesiona w sferę „prawdziwej” wirtualności, a mianowicie w formę hipertekstu, stworzyłaby szerszy kontekst odbioru i zmuszałaby odbiorców do wyszukanej akrobatyki percepcyjnej. „Hipertekst można zdefiniować jako dzieło stworzone z odrębnych jednostek materiału, z których każda jest połączona szeregiem ścieżek z innymi jednostkami. Dzieło stanowi zatem sieć powiązań, które użytkownik eksploruje za pomocą narzędzi nawigacyjnych dostępnych w interfejsie. Każdy pojedynczy węzeł w tej sieci posiada określoną liczbę wejść i wyjść lub odnośników”[3]. Jakże pojemna byłaby to forma dla owej mnogości leksemów, jakimi utkana jest powieść.

Peter Bagge dzieli ludzi na tych, którzy „łapią Matrixa” i tych, który go nie łapią. Jeśli tę skalę wartościowania zastosować wobec „Perfekcyjnej niedoskonałości”, to wpisuję się w pierwszą kategorię – łapię doskonałą „Perfekcyjną  niedoskonałość”. Jeżeli jesteście już zmęczeni immersją i nawigacją hipertekstową w sieci (Internecie), to polecam zanurzenie się w kłączach leksemów na kartach „Perfekcyjnej niedoskonałości” – w swoisty świat wyobraźni i neojęzyka, który sprawi, że zechcecie sięgnąć po dalsze części tej niebywałej trylogii.

Jacek Dukaj, Perfekcyjna niedoskonałość, Wydawnictwo Literackie, 2004.
Ocena: 5/5


[1] J. Dukaj, Perfekcyjna niedoskonałość, Kraków 2004, s. 9.
[2] T. Mizmerkiewicz, Wirtualny odbiorca wirtualny, „Czas  kultury” 2009,  nr 6, s. 6.
[3] Lister, Nowe media,  Kraków 2009, s. 42.