2011 i 2012 w kinie

Najwyższy czas podsumować miniony rok w kinie i podzielić się nadziejami na 2012. Wybraliśmy po 10 tytułów, zarówno blockbusterów jak i tych wiodących prym w kinach studyjnych.
A czy Wy zgadzacie się z nami?

O północy w Paryżu, reż. Woody Allen, 2011.
4/5
Wielki kasowy hit Allena, uważany za jeden z najlepszych spośród nowszych filmów reżysera. Sentymentalna, pełna magii i fantazji historia pewnej miłości, rozgrywająca się w Paryżu – najbardziej romantycznym europejskim mieście. Nie jest to jednak jedna ze zwykłych historyjek miłosnych, do których przyzwyczaiły nas w większości komedie romantyczne. Wraz z głównym bohaterem przenosimy się w lata dwudzieste XX wieku i spotykamy takie sławy jak Ernest Hemingway, Gertruda Stein, Luis Buñuel czy Salvador Dalí.  Podsumowując: lekki film, okraszony intelektualnymi pogawędkami o zabarwieniu filozoficznym, z typowym dla Allena rodzajem humoru. Idealny do leniwego oglądania wieczorem z lampką wina!

Młyn i krzyż reż. Lech Majewski
4/5
Dostępność:  DVD
Świeży film w oryginalnym opakowaniu, który udowadnia, że kinematografia polska od dłuższego czasu uwalnia się powoli od skostniałych i mdłych już tematów: wojny, ukazywania społecznych patologii czy komedii romantycznych. Sympatia Majewskiego do malarstwa i współpraca z autorem książkowej wersji „Młyna i krzyża”, Michaelem Gibsonem, zaowocowały powstaniem ciekawego filmu, wykorzystującego nowe rozwiązania filmowe. Podejmując się interpretacji obrazu „Droga na Kalwarię” Bruegla, Majewski starał się jak najdokładniej odtworzyć realia ówczesnych Niderlandów.

Zabiłem moją matkę, reż. Xavier Dolan
4/5
Dostępność: DVD
To co najbardziej zniewala w debiutach to świeżość spojrzenia młodego reżysera (w przypadku Dolana młodość rozumiana także metrykalnie). Wyśnione miłości można uznać za film efekciarski czy wydumany, ale to Zabiłem moją matkę wydaje się perełką kina niezależnego.  Mocny scenariusz, prostota i trafność środków formalnych, świetna gra aktorska i muzyka. I chociaż może nas irytować nieporadność niektórych scen, urwane wątki, czy lekka histeria głównego bohatera, którego matka ostatecznie nie jest taka straszna jak ją maluje, to ja mu wybaczam. Może dlatego, że w życiu też nie wszystko bywa dokończone, a nienawidzimy z reguły tych, których znamy najlepiej.

Mission Impossible: Ghost Protocol, reż. Brad Bird
4/5
W kinach
Wstępujący po J. J. Abramsie na stanowisko reżysera Brad Bird podjął się misji niemożliwej – zainteresowania widza czwartą częścią Mission Impossible. Zadanie diabelnie trudne, bowiem każda kolejna część jest szybsza, efektowniejsza i bardziej zaskakująca od poprzedniej, a poza tym konkurencja nie śpi – filmy sensacyjne wciąż cieszą się niemałym powodzeniem. Na szczęście wszystko skończyło się happy endem. Tom Cruise znów udowodnił, że jest prawdziwym twardzielem, który w scenach kaskaderskich radzi sobie nadzwyczaj dobrze. Na ekranie dużo się dzieje, zwroty akcji zdarzają się co chwilę, najważniejsze jednak, że scenariusz rozpisany jest całkiem rozsądnie, więc po zakończeniu projekcji widzowie wyjdą z sali zadowoleni z solidnej porcji porządnej hollywoodzkiej rozrywki w najlepszym, klasycznym – chciałoby się rzec – wydaniu. A że przy okazji udowodni im się, jak dobrym i niezniszczalnym samochodem może być BMW… Cóż, to całkiem inna historia.

Szpieg, reż. Tomas Alfredson
5/5
Do obejrzenia w Kinoteatrze Rialto w styczniu.
Film przedstawia historię agenta Jej Królewskiej Mości, do Jamesa Bonda jednak (na szczęście) bardzo mu daleko. Rzecz dzieje się podczas Zimnej Wojny, obserwujemy elitę brytyjskiego oraz rosyjskiego wywaidu. Adaptacja książki Johna La Carre to dwugodzinny, intelektualny, wizualnie mistrzowsko wysmakowany kinematograficzny majstersztyk. Film Andersona, dopracowany pod każdym względem, to zdecydowanie jeden z lepszych filmów szpiegowskich ostatnich lat.

Rozstanie, reż. Asghar Farad
5/5
Do obejrzenia w Kinoteatrze Rialto w styczniu
Nie jest to kino atrakcji, pościgów czy dobrej zabawy, lecz nie jest to też przeintelektualizowany obraz dla niszowej społeczności. Film zmusza do myślenia w inteligentny  i nieprzesadzony sposób. Reżyser kolejny raz przedstawia losy swojego pokolenia, pozostawiając widzów w stanie emocjonalnego roztrzęsienia jeszcze długo po seansie. Trzyma w napięciu od początku aż po sam koniec, który może nie jest zaskakujący, ale za to idealnie przemyślany. Każdy widz, który wymaga od kina czegoś więcej niż popcornu i nachosów, z pewnością będzie usatysfakcjonowany.

Syberia, Monamour reż. Sława Ross
5/5
Dostępność: Kino BCK, Bytom, 23 stycznia oraz DVD
To jedna z głównych atrakcji tegorocznego Sputnika, który odbywał się w katowickim Kinie Kosmos –  sala podczas seansu Syberii, Monamour wypełniła się dosłownie po brzegi! Nic dziwnego, skoro Ross pokazał publiczności niezwykle piękną historię chłopca i jego dziadka, przeplatającą się z wieloma wątkami, a wszystko zostało ozdobione wspaniałymi pejzażami surowej, syberyjskiej tajgi. Śląsk, jak i cała Polska, nie może narzekać na brak festiwali filmowych. Takie wydarzenia to dobra okazja, żeby poznać kawałek innego kina, odkryć jego specyfikę i może nawet zakochać się w nim. Podobnie było z repertuarem Sputnika – żaden z moich znajomych nie żałował wydanych pieniędzy na film Sławy Rossa.

Skóra, w której żyję, reż. Pedro Almodóvar, 2011.
5/5
Adaptacja głośnej i skandalizującej powieści „Tarantula” Thierry’ego Jonqueta. Opowiada historię zdolnego chirurga plastycznego, który trzyma w swej posiadłości tajemniczą, piękną kobietę. Film mogący wzbudzać skrajne emocje – od zachwytu, po obrzydzenie. Reżyser w bezpośredni sposób porusza trudne kwestie i za pomocą wysmakowanych, precyzyjnych ujęć pokazuje rzeczy nieludzkie. Zdecydowanie jeden z mroczniejszych filmów Almodóvara, w oryginalności poruszanej tematyki idealnie pasujący do twórczości hiszpańskiego mistrza, jednak różniący się sposobem realizacji od jego pozostałych dzieł. Bez wątpienia wymaga od odbiorcy wyciszenia i skupienia uwagi zmusza do refleksji. Warto obejrzeć dla samej zawartej w filmie niezwykłej historii!

Wkraczając w pustkę, reż. Gaspar Noé
5/5
Dostępność: DVD w boksie „Nowe Horyzonty 2010”
Dwuipółgodzinny, narkotyczny trip po Tokio, a zarazem metafizyczna podróż do granic ludzkiej egzystencji, nakręcona w całości z perspektywy głównego bohatera. Koniecznie do doświadczenia na dużym, kinowym ekranie. Obrazy epatują ludzką fizjologią, a światła wszechobecnych stroboskopów otumaniają i wprowadzają widza w stan swego rodzaju haju. „Wkraczając w pustkę” wyznacza kinu nowe standardy – tak technologiczne, jak narracyjne.

Melancholia, reż. Lars von Trier
6/5
Dostępność: DVD
Canneński incydent z Larsem von Trierem w roli główne nie zdołał przyćmić wielkości jego najnowszego dzieła. Po hochsztaplerskim „Antychryście” duński reżyser zrobił film, który jest jego odwrotnością, a jednocześnie znakomitym uzupełnieniem. Wysmakowana, plastyczna wizja końca świata jest w „Melancholii” pretekstem do rozważań nad człowieczeństwem w jego najbardziej podstawowym wymiarze. Von Trier stworzył jeden z najlepszych (jeśli nie najlepszy!) filmów w swojej karierze. Jako wisienka na torcie: wybitne role Kirsten Dunst i Charlotte Gainsbourg oraz inne aktorskie znakomitości na drugim planie.

Nadzieje filmowe na 2012 rok:

Rzeź, reż. Roman Polański
polska premiera 12 stycznia
Najnowszy film Polańskiego to ekranizacja sztuki teatralnej Yasminy Rezy „Bóg mordu”. Film dostał w ubiegłym roku siedem nominacji (między innymi dwie do Złotego Globu), wygrał dwie statuetki: Złote Lwiątko i nagrodę Bostońskiego Stowarzyszenia Krytyków Filmowych. Sukces pierwowzoru, zwiastun i doborowa obsada, nie wspominając o twórcy, podnosi wymagania wielu kinomanów. Czekamy, jeszcze tylko kilka dni.

Biutiful, reż. Alejandro Gonzales Iñárritu
4/5 (subiektywnie, bo nic nie przebije 21 gramów)
Pod koniec roku do polskiej dystrybucji trafi ostatni film reżysera takich hitów jak Amorres Perros, 21 gramów, czy Babel. Iñárritu tym razem nie skorzystał ze współpracy z wcześniejszym scenarzystą, rezygnując tym samym z charakterystycznej dla jego filmów fabuły sieciowej, łączącej historie kilku postaci. Ale tematyką i klimatem reżyser ciągle daje nam do zrozumienia, że życie wcale nie jest takie „bjutiful”.

Laurence Anyways, reż. Xavier Dolan
Utalentowany dwudziestodwulatek z Kanady zdążył już zabłysnąć filmami „Zabiłem moją matkę” i „Wyśnione miłości”. „Laurence Anyways” będzie historią mężczyzny, który oznajmia swojej ukochanej, że zamierza zmienić płeć. Tym razem sam Dolan nie pojawi się przed kamerą – główną rolę powierzył Melvilowi Poupaudowi („Czas który pozostał” Françoisa Ozona). Towarzyszyć mu będą m.in. znane z poprzednich filmów młodego reżysera Monia Chokri i Suzanne Clément.

Jesteś Bogiem, reż. Leszek Dawid
Długo oczekiwana biografia tragicznie zmarłego Magika, lidera legendarnej Paktofoniki premierę ma mieć na festiwalu w Gdyni. Leszek Dawid zadebiutował w tym roku całkiem przyzwoitym „Ki”. Nad „Jesteś Bogiem” pieczę sprawują żyjący członkowie składu – Fokus i Rahim – oraz rodzina samego Magika. W głównych rolach młodzi aktorzy: Marcin Kowalczyk, Tomasz Schuchardt i Dawid Ogrodnik; wspierani z drugiego planu przez bardziej doświadczonych kolegów (Jakubik, Dorociński). Na papierze wszystko wygląda imponującą. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że film będzie lepszy niż ostatnia polska biografia muzyczna – „Skazany na bluesa” Jana Kidawy-Błońskiego.

Dziewczyna z tatuażem, reż. David Fincher
premiera polska 13 stycznia
Po sukcesie szwedzkiej trylogii Millennium, trzech filmach i serialu telewizyjnym, reżyser znany z  kultowego Fight Club, czy popularnego The Social Network nakręcił amerykańską wersję thrillera. Na podstawie zwiastuna możemy podejrzewać, że będzie bardziej hollywoodzko. Dziennikarz przystojniejszy,  hakerka bardziej pociągająca, w tle rozbrzmiewa soundtrack Trenta Reznora i Atticusa Rossa. Miejmy nadzieję, że Fincher nie zrobił z zimnej i mocnej fabuły Larssona łatwego, ugrzecznionego kryminału. Premiera za nieco ponad tygodzień, mimo pewnych obaw już zacieramy ręce.

Prometeusz, reż. Ridley Scott
Premiera wyczekiwana przez wszystkich fanów science-fiction, w szczególności tych wychowanych na tetralogii „Obcego”, „Prometeusz” bowiem to jego prequel a Ridley Scott to, gwoli przypomnienia, twórca pierwszej części. W sieci można zobaczyć niestety tylko kilka zdjęć i niewiele mówiący zwiastun, jednak reżyser takich arcydzieł jak „Łowca androidów” czy „Helikopter w ogniu” oraz doskonała obsada (Michael Fassbenber, Charlize Theron) po prostu zobowiązują. Dodatkowo reżyser postanowił wykorzystać prawdziwą scenografię jako bazę do późniejszych komputerowych wyczynów. Światowa premiera pod koniec maja, my musimy poczekać do wakacji.

Hobbit: Niezwykła podróż, reż. Peter Jackson
Pierwsza część ekranizacji Hobbita to chyba jedna z najbardziej oczekiwanych premier i jedna z ostatnich tego roku (28 grudnia 2012). Peter Jackson musi dokonać nie lada starań, aby ponownie osiągnąć taki sukces, jaki zdobył kręcąc trylogię Władcy Pierścieni, a tym samym sprostać wygórowanym oczekiwaniom fanów. Na razie ekipa pracująca nad filmem skrupulatnie podsyca apetyt widzów, wrzucając regularnie do Internetu smaczne kąski w postaci wczesnego zwiastuna, zdjęć  czy wideo z planu. Przez niemal okrągły rok będziemy musieli czekać na to, żeby przekroczyć próg pobliskiego kina i wraz z Bilbo Bagginsem przeżyć niezwykłą, „nieoczekiwaną podróż”. Miejmy nadzieję, że nasza cierpliwość zostanie wynagrodzona.

Shame, reż. Steve McQueen
premiera polska 24 lutego.
Nowojorska historia rodzeństwa, które nie potrafi poradzić sobie w własnymi problemami. On, którego życie seksualne nie jest akceptowane w społeczeństwie, ona, ze skłonnościami samobójczymi. Dramat opowiedziany skromnymi środkami, z rewelacyjnymi kreacjami aktorskimi Michaela Fassbendera i Carey Mulligan.

Dark Shadows, reż. Tim Burton, 2012.
Filmowa wersja kultowego serialu telewizyjnego o tym samym tytule, traktującego o wampirach. Rolę powracającego po latach na ziemię wampira gra jeden z ulubionych aktorów Tima Burtona – Johnny Depp. Czy i tym razem ich duet sprawdzi się, tak jak było w wypadku filmów „Ed Wood” i „Edward Nożycoręki”? Miejmy nadzieję, że tak i że Burton stworzy dzieło bardziej udane niż jego ostatni film – „Alicja w Krainie Czarów”. Oby „Dark Shadows” oznaczało powrót reżysera do dawnej formy i dało klimatyczny efekt, charakterystyczny dla jego największych dzieł. Czekamy zatem z niecierpliwością na polską premierę, przewidzianą na 11 maja 2012 roku.

Dark Horse, reż. Todd Solondz
4/5 (pokazywany na American Film Festival 2011)
Todd Solondz znowu zasmuca swoich widzów, udowadniając im bezsens ludzkiej egzystencji. I choć od czasów Happiness jego filmy nie zachwycają już tak bardzo, wciąż warto zwrócić na nie uwagę. Dark Horse zdaje się zbliżać do wypracowanego przez Solondza ideału. Scenariusz jest wyjątkowo grzeczny (czytaj: bez sympatycznych pedofilów), a jednocześnie mocno przygnębiający. Kreślony przez reżysera portret głównego bohatera jest tak nieszczęsny, że widzowi trudno będzie zdobyć się wobec niego na jakiekolwiek współczucie. Abe to chodzący symbol Człowieka Żałosnego: najbardziej przerażające jest jednak to, że postać tę skonstruowano tak, by spora część odbiorców zobaczyła w niej choćby mały fragment własnego odbicia. Oby żaden z nich nie skończył jak Abe.