Tinker, Tailor, Soldier, Spy

„Szpieg” (2011) nie jest filmem pełnym fajerwerków, strzelanin i pościgów. Mimo iż przedstawia historię agenta jej królewskiej mości, Jamesa Bonda na szczęście tu nie znajdziemy.

Gary Oldman w „Szpiegu”

Tomas Alfredson to reżyser dotychczas znany głównie ze szwedzkiego horroru „Pozwól mi wejść” (2008), adaptacji bestsellera Johna Ajvide Lindqvista. Jest to historia dwójki dzieci: Oscara i Eli. Oboje mają po dwanaście lat, jednak Eli ma dwanaście lat już od dłuższego czasu… Film nakręcony w konwencji horroru ma niepowtarzalny, skandynawski klimat i specyficzną, mglistą atmosferę. Rozwijająca się w niespieszny sposób fabuła zwraca naszą uwagę na wieloaspektowość poruszanej tematyki, czyniąc tym samym film czymś więcej niż tylko horrorem. Być może właśnie dlatego amerykański remake z 2010 roku w reżyserii Matta Reevesa wzbudził tak wiele kontrowersji wśród fanów oryginału filmowego i książkowego.

Trzy lata po sukcesie „Pozwól mi wejść” Tomas Alfredson opuścił filmowy świat Szwecji – „Szpieg” to film wyprodukowany w Wielkiej Brytanii i jest on kolejną filmową adaptacją na koncie reżysera. Tym razem twórca sięgnął do książki napisanej przez Johna Le Carré. Nie trzeba być pasjonatem historii, aby kojarzyć kontekst opowiadanej historii. Rzecz dzieje się podczas Zimnej Wojny, obserwujemy elitę wywiadu brytyjskiego MI6 (zwanego Cyrkiem) oraz rosyjskiego. Jeden z ważniejszych agentów MI6, George Smiley (w tej roli Gary Oldman), jest zmuszony przejść na emeryturę, jednak to nie koniec jego kariery zawodowej. W Cyrku grasuje podwójny agent, który, przekazując tajne informacje Rosji, zagraża całej Wielkiej Brytanii. Celem Smiley’a jest jego wytropienie i skuteczne usunięcie ze struktur wywiadu. Autor pierwowzoru literackiego wplótł w historię wiele autobiograficznych wątków, być może dlatego całość wydaje się tak niebywale wiarygodna i realistyczna.

Colin Firth w "Szpiegu"

Gdyby „Szpieg” nakręcony był w konwencji filmów o Jamesie Bondzie, Smiley byłby krzepkim mężczyzną w sile wieku, starszym, lecz ciągle przystojnym, z czekającą na każdym rogu kobietą. Jak już napisałam wcześniej, do Jamesa Bonda na szczęście mu daleko. Zamiast skomercjalizowanej bieganiny z pistoletami za szpiegowskim intruzem, reżyser serwuje nam dwugodzinny, intelektualny, wizualnie mistrzowsko wysmakowany, kinematograficzny tort. Możemy zachwycać się nim w całości lub, analizując warstwę za warstwą, utwierdzać się w przekonaniu, że jest to zdecydowanie jeden z lepszych filmów szpiegowskich ostatnich lat.

Fabuła, zwłaszcza jej rozwiązanie, po pewnym czasie przestaje być zaskakująca, pod koniec seansu dobrze wiemy, kto okaże się szpiegiem. Jednak przecież nie o zaskoczenie tu chodzi. Dzięki świetnej grze aktorskiej Gary’ego Oldmana, wiarygodnie kreującego głębię psychologiczną bohatera, możemy doskonale zrozumieć myśli i motywy postępowania Smiley’a. Oddał karierze w MI6 całe życie, nawet na emeryturze nigdy nie zdejmuje płaszcza agenta. Okazuje się, że Smiley’emu, na przekór nazwisku, wcale nie jest do śmiechu. Jest ciągle sam, starzeje się i jest nikomu niepotrzebny. Z jednej strony ma dość podziemnego świata i konspiracji, z drugiej jednak doskonale wie, że praca to jego życie, nic innego dla niego już nie istnieje. Rozpaczliwa chęć dowiedzenia prawdy staje się sprawą najwyższej rangi, jakby dzięki odnalezieniu tego jednego szpiega miał przywrócić porządek całemu światu. Colin Firth, partnerujący Oldmanowi, również tworzy ciekawą kreację. Jego bohater jest postacią wielowymiarową, o skomplikowanym wewnętrzu, jednocześnie pokazanym z pewnym dystansem. Mimo to można odczuć pewien niedosyt w grze zdobywcy Oscara, w wyniku czego cały film „kradnie” kreacja Oldmana.

Tomas Alfredson wyjeżdżając ze Szwecji nie zapomniał o człowieku, dzięki któremu jego twórczość posiada wiele artystycznych walorów oraz specyficzny klimat. Mam tutaj na myśli operatora Hoyte’a Van Hoytema, który tworzy z Alfredsonem zgrany duet. Zdjęcia „Szpiega” oddają klaustrofobiczną atmosferę czasów oraz opowiadanej historii w niezastąpiony sposób. O operatorskim kunszcie Hoytema świadczy obecność filmu na tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage w Bydgoszczy.

Filmy Andersona są dopracowane pod każdym względem. Scenariuszowo, operatorsko, również aktorsko stoją na bardzo wysokim poziomie. Z pewnością zasługa scenarzystów, operatorów oraz aktorów, jednak to właśnie reżyser, który panuje nad całością realizacji, zasługuje na miano, jeśli nie wybitnego (na takie poczekajmy jeszcze parę filmów), to z pewnością bardzo dobrego. Jego filmy trzymają w napięciu, są wymagające intelektualnie oraz perfekcyjnie zrobione… czego chcieć więcej?

_______________________________________________________________

„Szpieg” („Tinker, Tailor, Soldier, Spy”)

reż. Tomas Alfredson

Wielka Brytania 2011

Film można obejrzeć w kinie Helios, Cinema City oraz Multikinie

ocena 5/5!