KARMA

A gdy nie nadejdzie jutro? Cóż, wszystko jest możliwe. Ale jak na razie jest dziś: tu, na krańcu świata, wśród himalajskich szczytów, na ulicach napuchłego od milionów głów Bombaju. Dzieje się „teraz”: w slumsach, burdelach, na wysypiskach śmieci. W takiej rzeczywistości, „kto nie ryzykuje, nie żyje”. A ryzyko w tym wypadku nie ma nic wspólnego z zabawą. Jest koniecznością i często jedynym warunkiem przetrwania.

Odwiedzając jakieś nowe, odległe miejsce, chce się zobaczyć to, co ma do zaoferowania najlepszego. Najbardziej urokliwe miejsca. Sławne zabytki. Uśmiechniętych, tak cudownie od nas różniących się ludzi. Mówimy: chcemy poznać nową kulturę, odmienny świat. Wspaniale. Tylko zwykle jest to rzeczywistość mocno wybielona, odświeżona, którą wyprasowano z wszelkich nierówności i zgnieceń. Nieprawdziwa. Paweł Skawiński w książce „Gdy nie nadejdzie jutro”, pokazuje tę ciemniejszą stronę, zakamarki i brudy, które przed okiem przeciętnego turysty chce się ukryć. Prawdziwszą? Inną. Szalenie trudną i poruszającą.

Książka łapie czytelnika silnie i zdecydowanie. I wciąga. Zasysa. Nie wiadomo jak, podtrzymuje powieki, minimalizuje głód. Zabiera w podróż do Indii, Kaszmiru, Nepalu. Pozwala towarzyszyć (nie)zwykłym ludziom w ich potyczkach z losem, cierpieniach, religijnych rytuałach. Wypuszcza z rąk dopiero z ostatnią stroną. Ale, co dziwne, w myślach ciągle czuje się jej obecność.

To nie jest książka podróżnicza ani przygodowa. Nie jest zbiorem suchych faktów, nie ma moralizatorskiego tonu. To opowieść, reporterska relacja z tego, co widziane, usłyszane, przeżyte. Emocje, przemyślenia autora nie narzucają się jednak, nie dominują w tekście. Dla Skawińskiego, jak na reportera przystało, ważni są przede wszystkim ludzie – ich historie i przeżycia. On tylko wprowadza czytelnika do świata, z którym (choćby w myślach), będzie musiał się zmierzyć, przedstawia jego reguły. Czyni to z wyczuciem i napięciem, nieoczywistością, które sprawiają, że chce się przewrócić kolejną kartkę. Jak najszybciej. Chce się poznać historię małej Andżu, związku zawodowego zbieraczy odpadów, niezwykłej pracy Nehi, organizacji „Marzyciele bez granic”… Takich historii i bohaterów jest wielu.

„Gdy nie nadejdzie jutro” pozwala także nieco spojrzeć w przeszłość Indii, jej dzieje (choćby konflikt z Pakistanem). To jednak nie podręcznikowa analiza, ale znów – opowieść. Autor pisze raz metaforycznie, niemal poetycko, innym razem – rzeczowo, brutalnie prosto i poruszająco. Dzięki temu czytelnik nie popada w nudę czy monotonię. Czuje bliskość bohaterów, ma wrażenie, że są na wyciagnięcie jego ręki. Budzi to emocje, wzruszenia, a czasem obrzydzenie… Jak wtedy, gdy Skawiński opisuje krwawą ofiarę ze zwierząt podczas religijnego rytuału. Wzrusza, kiedy przedstawia Sarrenę – liderkę anarchofeministycznej kapeli, która pomaga prostytuującym się dzieciom ulicy, albo gdy wspomina historię ludów Dongria Kondh i Kutia Kondh, których walkę o świętą ziemię, tożsamość i wiarę wykorzystano w filmie „Avatar”.

„Indie trudno jednoznacznie opisać, wszędzie czyhają pułapki”. Może dlatego budzą takie zainteresowanie? Skawiński zwraca uwagę głównie na niewygodne problemy. Nie pogrąża się jednak w pesymizmie. Pokazuje, jak silnie w człowieku drzemie wola walki, instynkt przetrwania, dążenie do realizacji, choćby najbardziej niewiarygodnych, marzeń. To nie są historie jak z Bollywoodu. Bo są prawdziwe. Na szczęście.

* użyte cytaty pochodzą z książki „Gdy nie nadejdzie jutro”

Paweł Skawiński, „Gdy nie nadejdzie jutro”, Wydawnictwo Dobra Literatura, Słupsk 2011.

Ocena Reflektora (1-5):