Ars Cameralis: Faust i The Band Of Endless Noise w Katowicach 08.11.11

Czy kiedy legenda promuje swój koncert obecnością betoniarki i pań robiących na drutach, należy liczyć się z tym, że to rzeczone będą grały pierwsze skrzypce i nadadzą ton spotkaniu? Nie do końca wiedziałam, czego spodziewać się po występie w Hipnozie ósmego listopada, kiedy to na kameralnej katowickiej scenie zagrać miał Faust, zespół z czterdziestoletnim stażem, legenda krautrocka. Właściwie cieszę się, że zjawiłam się tam bez żadnych założeń i oczekiwań.

Faust, po niemiecku pięść, od pierwszej chwili pokazał, że delikatnie tego wieczoru nie będzie. I że zatroszczy się, by wrażeń uczestnikom szybko z pamięci nie wywiało. Mistycznie, teatralnie, wśród recytacji i sypiących się na głowy widzów liści – tak zaczęli. Abstrakcja, zabawa formą i treścią, nieustanny kontakt z publicznością, świetny występ z zaproszonymi gośćmi grającymi na skrzypcach – Faust zbudował ciągnącą się, oniryczną i, w konsekwencji, bardzo przyjemną atmosferę. Aranżacje intrygowały i zapraszały do wstąpienia w „ich świat”. W występie Fausta więcej było z muzycznego performansu niż koncertu, a granice między muzykami grającymi na scenie i słuchaczami, stojącymi lub siedzącymi na surowych deskach jazz klubu, szybko zostały zatarte.

Nie sposób odmówić liderowi grupy charyzmy. Jean-Hervé Péron z wszystkiego, co robił tego wieczoru, czerpał radość i – jak powiedział – miło było mu widzieć uśmiechnięte twarze publiczności. Czy jednak interakcja, sposób na jej osiągnięcie, podjęte przez grupę, sprawdziły się? …

O tym, co niesamowitego może dziać się pod sceną i do jakiego szaleństwa można doprowadzić śląską publiczność, wiedzą ci, którzy bawili się dwa lata temu na koncercie Monotonix. Faust jednak, choć dobrze zaczął, w pewnym momencie przesadził  z efektami. Panie robiące na drutach wyglądały na lekko zażenowane. A drugi oczekiwany moment – podłączenie do prądu betoniarki stojącej na środku sceny – być może i wmurował słuchaczy w podłogę, ale na szczęście nie tyle, by nie mogli oderwać nóg i po chwili odejść.

Lider grupy przyniósł ze sobą wielkie płótno i  zniszczył je w betoniarce. Otoczył go krąg słuchaczy/widzów. Wielu wyciągnęło aparaty, by uchwycić ten moment. By zdjęcia dobrze wyszły, zgaszone wcześniej światła zostały zapalone, więc czar, wykreowany w pierwszych utworach, szybko prysnął. Bryzgający wkoło żwir, wpadający do kufli z piwem oraz grożący porysowaniem, czasem pewnie drogich, okularów zebranych osób, chyba wystarczająco odstraszał, ponieważ część publiczności odsunęła się od twórcy zamieszania.

Choć nadmiar efektów specjalnych, skupionych w dość krótkim czasie, przytłoczył muzyczną stronę możliwości Fausta, to i tak warto było pojawić się tego dnia w placu Sejmu Śląskiego. Faust mógł części osób wydać się niezrozumiałym wybrykiem, ale nawet jeśli, to hipnotyzujący występ supportowy raciborskiej grupy The Band Of Endless Noise wynagradzał wiele. Nawet 6 złotych wydane na piwo ze żwirkiem.