Wichrołak – góralskie krwawe bajanie

Jeśli masz dość zagłębiania się w powieści detektywistyczne, w których zawiła akcja staje się z każdą kolejną stroną bardziej zagmatwana, wątki niezgrabnie mieszają się ze sobą tak, że boli głowa, a autor myśli, że pozjadał wszystkie rozumy, fundując ci trzystronicowy opis nowoczesnych technologii pomagających w wytropieniu zabójcy – powinieneś przeczytać „Wichrołaka” Pawła Szlachetki. Lektura przeniesie cię w malownicze góry i doliny Szremli Małych na Podhalu. Zarazi góralską gwarą i temperamentem, ale przede wszystkim odsłoni świat mroczny i podstępny, w którym inność sama w sobie jest powodem do brutalnego morderstwa.

Młody student, niedoszły dziennikarz z Krakowa, sprytnie zdobywa informacje o podejrzanych samobójstwach górali w pewnej wiosce. Jadąc tam, liczy na świetnie sprzedające się dziennikarskie śledztwo i rozgłos. Jednak to, co zobaczy i czego doświadczy na miejscu, przejdzie jego najśmielsze oczekiwania. Na dodatek demony z przeszłości, niemoc w poradzeniu sobie z gryzącym sumieniem, a przede wszystkim zakazana miłość, zmuszą go do podjęcia ryzykownych kroków.

Trudno uwierzyć w to, że istnieją w Polsce jeszcze takie miejsca, gdzie wiara w zabobony i jednocześnie głęboka wiara w Boga mieszają się z zacofaniem ludu i niezrozumiałą wrogością człowieka do człowieka. Górale ze Szremli Małych żyją w odrębnym świecie, w którym stworzyli sobie swoje prywatne piekiełko. Szlachetko pokazuje nam obrazy jakby z poprzedniej epoki, konfrontując je z teraźniejszością. Konfrontacja ta wydaje się z góry skazana na porażkę. Jak bowiem wiarygodnie ukazać tak odrębne światopoglądy korespondujące ze sobą? Muszę przyznać, że zabieg ten udał się autorowi. Śmiem zasugerować nawet, że bez niego mielibyśmy tylko prostą powieść o góralskim bajaniu z mało ekscytującym zakończeniem. Poza tym siła powieści tkwi w powoli ujawnianych tajemnicach baców i specyficznych zażyłościach między nimi. Większość z nich przedstawiona jest jako „ciemny naród”, ale są także nieliczni sprytnie żonglujący urzędnikami łasymi na kasę i policją, która – delikatnie mówiąc – nie pali się zbytnio do wyjaśniania morderstw. Świetnie również, że książka jest napisana gwarą. Dialekt przybliża czytającemu środowisko góralskie i od czasu do czasu śmieszy.

Lektura wydaje się czasem obrazować historię Kargula i Pawlaka, napomykając tym samym o zachłannej naturze człowieka. Jasno kreśli jej granicę, ale pokazuje równocześnie, że mało kto potrafi się jej oprzeć. Poza nią jest już tylko krew płynąca górskimi dolinami. Co najciekawsze, „Wichrołak” nie dyskwalifikuje do końca wiary w ludowe przypowieści zza światów i starodawne obrządki. Jak pokazuje, to właśnie one okazać się mogą potężną bronią w rękach udręczonego człowieka.

Ocena Reflektora (1-5):

Paweł Szlachetko „Wichrołak”, Wyd. MUZA SA, wrzesień 2011