Nie polubisz jej?

Na horyzoncie polskiego kina pojawił się ostatnimi laty szereg kobiecych gwiazdek, które do zaoferowania mają zazwyczaj niewiele ponad urodziwą buzię i zgrabną figurę. Pomińmy już talent i zdolności aktorskie – często brakuje im po prostu charyzmy i wyrazistości. Kolejna celebrytka, wypromowana w tefałenowskim serialu czy komedii romantycznej, dołącza do szeregu podobnych sobie, a jej największym zawodowym sukcesem staje się udział w Tańcu z gwiazdami i zdjęcie na okładce „Party”… Na tle tej jarmarcznej przeciętności wyróżnia się oczywiście kilka intrygujących osobowości. Jedną z nich bez wątpienia jest Roma Gąsiorowska, którą oglądać możemy w filmie „Ki” Leszka Dawida. Za tytułową rolę zdobyła uznanie krytyków i zgarnęła nagrodę na festiwalu w Gdyni.

Ki

Z wykształcenia jest aktorką teatralną, jednak w wieku 22 lat zadebiutowała w kinie (Pogoda na jutro* Jerzego Stuhra) i to właśnie na polu kinematografii odnosi największe sukcesy. Choć wyspecjalizowała się w roli „głupiej blondynki”, znakomicie udaje jej się przełamywać ten stereotyp poprzez nadawanie swoim postaciom dozy samoświadomości. Daleko jej do doskonałości: nie przystaje do klasycznych ideałów urody, czasem trudno stwierdzić czy na ekranie bardziej „jest” czy raczej „gra” (zwłaszcza, gdy w kilku filmach pod rząd kreuje bardzo podobne role), ma sporą wadę wymowy, za co często jest krytykowana. Można jej nie znosić, nie sposób jednak odmówić jej charakterności. To wszystko sprawia, że Roma jest zapamiętywalna nawet w małych epizodach, jak w Zero Pawła Borowskiego.

Powszechną rozpoznawalność przyniósł jej mały ekran. Choć, jak sama twierdzi, telewizji nie lubi i nie ogląda, zagrała jedną z głównych ról w PitBullu. Jako policjantka Monika Grochowska daleka jest od typu, z którym kojarzona jest najczęściej, a którego doskonałym przykładem jest Mariolka z innego serialu TVP – Londyńczycy. Już samo imię poprzez kontekst popularnego skeczu kabaretu Paranienormalni kojarzy się dość jednoznacznie i taka też jest najpopularniejsza do tej pory kreacja Romy Gąsiorowskiej. „Mariolka nie jest najbystrzejszą postacią. Nie chcę generalizować, ale często widzowie utożsamiają postać serialową z aktorem, czego akurat w tym przypadku chciałabym uniknąć. Niestety: to się czasem zdarza” – mówiła aktorka w wywiadzie udzielonym „Gazecie Studenckiej”.

Ki

Postać Magdy wykreowana w Wojnie polsko-ruskiej Xawerego Żuławskiego, choć pozornie należy do tego samego typu co Mariolka, nie jest już tak jednoznaczna. Nieco karykaturalna gra Gąsiorowskiej znakomicie pasuje do groteskowej konwencji przyjętej przez reżysera. Mistrzowski jest kilkuminutowy monolog w scenie na plaży (jednej z ostatnich w filmie). To tutaj najwyraźniej Roma Gąsiorowska wymyka się stereotypom i łatwym klasyfikacjom.

Kolejna nieoczywista rola „blondynki”: Jestem twój – zupełnie nieudany, drętwy i nieszczery eksperyment Mariusza Grzegorzka. Całą sztuczność wykreowanego świata (sztuczne miejsce akcji, sztuczni bohaterowie, sztuczna gra aktorska…) udało się na małą chwilę ożywić jednej Romie Gąsiorowskiej. Jednym zdaniem wypowiedzianym w mało istotnej scenie wydobyła ze swojej postaci jakąś ludzką prawdę, do której reżyser z pomocą reszty zespołu aktorskiego nieudolnie próbował dokopywać się przez ponad półtora godziny.

Rok 2011 bez wątpienia należy do niej. W marcu furorę zrobiła otoczona już swoistym kultem Sala samobójców Jana Komasy, gdzie Roma Gąsiorowska – wbrew swojemu dotychczasowemu emploi – wcieliła się w rolę Sylwii, uzależnionej od Internetu i dysfunkcyjnej społecznie dziewczyny, która od trzech lat nie wychodzi z domu. Przez większość ekranowego czasu widzimy tylko jej twarz, przysłoniętą przeźroczystą, plastikową maską, kiedy za pośrednictwem internetowego komunikatora rozmawia z głównym bohaterem filmu, Dominikiem (Jakub Gierszał). W ten skromny w środki aktorskie sposób aktorka w pełni objawia swój talent. Jej bohaterka wzbudza w widzu zarazem fascynację i niepokój, współczucie i irytację. Sprawia w tym wszystkim wrażenie autentyczności, dlatego tak trudno się do niej ustosunkować. I choć w filmie Komasy Roma Gąsiorowska jest przede wszystkim Sylwią, jednocześnie pozostaje sobą, nadając postaci swój charakterystyczny ryt.

Ki

Zaskakująca mieszanka „grania” i „bycia” osiąga swoje apogeum w Ki. Główna rola wydaje się wręcz stworzona dla Romy Gąsiorowskiej (choć scenarzyści – Leszek Dawid i Paweł Ferdek – zgodnie twierdzą, że nie myśleli o niej przy konstruowaniu historii). Tytułowa Ki – Kinga, ma tendencje do irytującego zdrabniania imion poprzez obcinanie ich o połowę. Jest samotną matką kilkuletniego Pio(tra) i wydaje się nie panować nad rzeczywistością, w której się znalazła. Pomimo przeciwności losu nie poddaje się jednak w drodze do osiągnięcia swoich celów. Jest w tym trochę imponującej determinacji, trochę nie do końca świadomego egoizmu: Ki przechodzi jak burza przez życie innych, wykorzystując ich i zostawiając za sobą spory bałagan. To postać, którą obserwuje się z niemałym zainteresowaniem, gdyby jednak przyszło nam spotkać kogoś takiego w rzeczywistości, nasze wrażenia byłyby zapewne zupełnie inne.

Siła Ki tkwi w ekranowej osobowości Romy Gąsiorowskiej, to na niej skupia się kamera i oko widza. Film debiutującego Leszka Dawida pozostawia jednak lekkie uczucie niedosytu. Reżyser, pomimo ewidentnych zadatków na doskonałość (świetna inscenizacja i prowadzenie aktorów), zdaje się jeszcze nie do końca panować nad materiałem. Fabuła rozsypuje się na szereg mniej lub bardziej powiązanych ze sobą scen, a niektóre wątki gubią się bezpowrotnie w mnogości innych.

Na promujących obraz Leszka Dawida plakatach widnieje dość radykalne hasło – „Nie polubisz jej”. Istotnie, tak filmowa Ki, jak Roma Gąsiorowska, wzbudzą zapewne silne emocje, jednak czy aż tak jednostronne? Trudno mi w to uwierzyć… Na własne oczy będziecie mogli przekonać się już od 30 września w katowickim kinie Światowid.

* Grając Kingę Kozioł, młodszą córkę Józefa.

Pawel Świerczek