Grzeszna Ewa


Kolejny klasyk w dorobku Adama Sikory. Standardowo i stereotypowo.
Z przykrością stwierdzam, że „Ewa” to następny film o Śląsku jawiącym się jako miejsce pośród przykrytych sadzą familoków, zamieszkałe przez ludzi, których mowy nie można zrozumieć.
Do tego ta bieda spowodowana bezrobociem.
Ciężko tu jak nigdzie indziej.


Giza i jej mąż żyją w takim właśnie świecie. On traci pracę na kopalni i nie potrafi odnaleźć się na powierzchni. Ona musi jednocześnie być głową i szyją rodziny. Naiwna, niespełniona, bojąca się wynalazków współczesności cieszy się z posady sprzątaczki. Nie zdaje sobie sprawy, że to pułapka i początek nowego życia, które rządzi się twardymi regułami. „Ewa” to film sprzeczności. Jak taka skromna kobieta może stać się prostytutką? Jak to możliwe, że mąż nie wyciąga jej z tarapatów?

Jakoś to się wszystko nie klei…

Ale czy jest źle? Nie. Jeśli ktoś się zmusi, dopatrzy się także czegoś pozytywnego. Film może stać się pretekstem do rozmowy nad warunkami poświęcenia się dla wspólnego dobra materialnego. Czy pieniądze są w stanie zastąpić miłość, szacunek do osób kochanych? Wydaje się, że „Ewa” odpowiada na to pytanie.

Także fani zdjęć Adama Sikory zostaną zaspokojeni – wrażeniami wzrokowymi. Bo nawet jeśli sama fabuła wydaje się zbyt prosta i przewidywalna, warto wybrać się do kina dla samych zdjęć.

Główna rola, w którą wciela się Barbara Lubos-Święs również zasługuje na uwagę. Aktorka bez maniery i przesady ukazała Gizę stąpającą po kruchym lodzie. Świetnie pokazała przeobrażenie kobiety z szarej myszki w postać charakterystyczną, pewną i jednocześnie świadomą konsekwencji trudnych wyborów.

Zastanawia mnie tylko fakt, jak człowiek urodzony na ziemi pokrytej sadzą setek kominów, mógł nakręcić kolejny film o tak przygnębiającym wydźwięku. „Ewa” nic nowego do kwestii Śląska nie wnosi. Potwierdza tylko dawne stereotypy. A walorów śląskości niestety tu brak. Fakt, wiele tutejszych rodzin boryka się z problemami finansowymi. Ale tak jak i wszędzie w Polsce. A w jaki sposób oceniać drogę, którą wybrała główna bohaterka? Jeśli już jesteśmy w stereotypowym obrazie o Śląsku, to historia byłaby bardziej prawdopodobna, gdyby bohaterka starała się radzić sobie z trudną sytuacją materialną w sposób uczciwy. Ale żeby od razu się kurwić?

Coś tu nie gra.

———————————

EWA Reż. A. Sikora, I. Villqist; 2011
>

Jeśli zgadzasz się z opinią o krzywdzącym filmowym stereotypie Śląska, polecamy zapoznać się z ciekawą akcją „Kartka do producenta” organizowaną w ramach Festiwalu REGIO FUN. Pomysłodawcy akcji piszą: Filmy o Śląsku to od lat ta sama nuda: hałda, kopalnia, familok. Szaro, brudno, sadza wdziera się  w każdą szczelinę. Z całej Polski przyjeżdżają do nas reżyserzy, żeby kręcić banalne historie o bezrobotnych górnikach poszukujących węgla w biedaszybach. Tylko kto widział na Śląsku biedaszyby? Takiemu kinu mówimy „stop”.