Rozświetlenie: Michał Łukowicz miał sen

Nakręcił też film „Ja, człowiek w kapeluszu i mój brat”. Nie wiadomo, czy te dwa wydarzenia miały ze sobą związek. A tak przy okazji, film ten zdobył kilka nagród m.in. Filmowe Zwierciadło 2010, Żubroffkę 2010, Kolofoffona 2010, CK OFF-a 2011. Oprócz amatorskiej reżyserki Michał zajmuje się też studiowaniem na katowickim MISH-u prawa i filologii polskiej. Nigdy nie wiadomo, co mu się przyda do kręcenia, śnienia.

//. MICHAŁ

…miałem sen: przyleciał taki orzeł, wielki i biały; zrzucił mi kamerę i powiedział: ty masz kręcić filmy; kamera wpadła w moje ręce i tak się zaczęło.

Obudziłeś się i kamera leżała przy twoim łóżku?

Nie, było inaczej – obudziłem się i dalej nie miałem kamery. Kręciłem aparatem cyfrowym, który nagrywał tylko trzydziestosekundowe filmiki.

Dopiero kiedy kończyłem podstawówkę i myślałem o bardzo ambitnym filmie, aparat spadł z krzesła, stłukł się i trzeba było kupić lepszy model. Pierwszym poważnym filmem był ten o przygodach samuraja, ale więcej ci o nim nie powiem, bo to bardzo kompromitujące.

Byłem też ograniczony warunkami – za aktorów miałem młodszego brata i kuzyna, którzy jednak wykazują do tego nadspodziewany talent, a kręcić musiałem na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Z aparatem, oprócz ograniczonego czasu, wiązał się jeszcze jeden problem: rodzina cierpiała, nie mogąc robić zdjęć, bo cała pamięć była zajęta!

Twój ostatni film odniósł wiele sukcesów. Czym różni się od poprzednich produkcji?

Ostatnio w Internecie znalazłem recenzję, w której napisano, że jest to film-układanka, że jest zrobiony w iście lynchowskim stylu, którego wszystkie elementy składają się w niespodziewaną całość. Strasznie urosłem wtedy, ale wiesz… Ludzie podchodzą do tego filmu w strasznie płytki sposób, mówiąc, że jest on o nienawiści między braćmi. Ważna jest nie tyle niechęć między nimi, a jej powody. To film nie tyle o nienawiści, co o zazdrości.

Zresztą nie mówię, że jakakolwiek interpretacja jest zła. Tak samo jak interpretujemy wiersze i zastanawiamy się przez lata, co znaczy czterdzieści i cztery. A może Mickiewicz nic nie miał na myśli?

Mickiewicz mówił, że gdy pisał, to wiedział, ale potem zapomniał.

A wiesz co? Może ja też już zapomniałem i rzeczywiście chodziło o nienawiść.

Czy kręciłeś ten film, myśląc już o wysłaniu go na konkursy?

Wcześniej otrzymałem wyróżnienie na jednym z festiwali za mój poprzedni film – zresztą o podobnej tematyce – ale nowy nie miał początkowo iść jego śladem. Kręciłem po to, żeby się podobało innym – intryga, dużo przemocy. Właściwie muszę powiedzieć, że to był pierwszy film nienakręcony dla żadnych nagród. Nawet nie po to, żeby mieć ubaw na planie, bo nikt oprócz mnie nie chciał go robić – strasznie wszystkich wymęczyłem. Mogę powiedzieć, że ten film robiony był z miłości do kina.

Najnowszy film jest pierwszym z łopatologicznym zakończeniem – bohater tłumaczy swoje postępowanie, rozwiewa wszystkie wątpliwości. W poprzednich wszystko zostawiałem w domyśle widza i wszyscy po ich oglądaniu mówili: fajnie, ale o czym jest ten film? Z kolei mój kolega – jeden z pierwszych recenzentów moich prac – po tym najnowszym powiedział: fajnie, ale dlaczego ty to wszystko tłumaczysz?

Oglądasz swoje filmy po czasie i co czujesz? Dalej ci się podobają?

No nie, bo to straszna kicha jest. Ale kiedy zaczynałem, wykazałem się dużym instynktem samozachowawczym, bo kręciłem same komedie. Wychodziłem z założenia, ze będąc nastolatkiem, nie jestem w stanie nakręcić niczego, co poruszy serca milionów. Z drugiej strony nie mogę narzekać, bo robiąc to wszystko, dużo się nauczyłem. Im więcej zrobisz słabych filmów, tym większa szansa, że w przyszłości zrobisz dobry.

Ten nowy film puszczam sobie zaraz jak wracam do domu, oglądam go cztery razy dziennie i, wiesz, dzień bez niego to dzień stracony.

Ale tak serio, to – chociaż nie powinienem tego mówić, bo to strasznie megalomańskie – ostatnio obejrzałem go znowu w czasie festiwalu w Warszawie. I wciąż robi na mnie wrażenie. Może dlatego, że przekraczam w nim granice, które kiedyś bałem się przekroczyć. Jest w nim bardzo dużo przemocy, jest dynamiczny. Dalej czuję obecne w nim emocje. Fajnie się to ogląda, fajny film.

Na kilOFF jednak go nie przyjęli.

Miałem nadzieję, że mnie tam przyjmą, to było jedno z moich marzeń. Wysyłałem tam ze trzy razy moje filmy i w tym roku powiedziałem: teraz muszą nas przyjąć. A tu niestety…

Zastanawiam się, dlaczego tak jest. Może dlatego, że dostaliśmy za niego naprawdę dużo nagród i pomyśleli, że jakiś idiota wysyła swój film na każdy festiwal i chce tylko na tym zarobić kasę? A może też dlatego, że jest zbyt amatorski – jakość obrazu jest za słaba. A może po prostu ogólnie był za słaby?

Dlaczego kręcisz filmy?

Chciałbym, żeby to, co robię, było dla ludzi interesujące, wciągało ich w swoją akcję. Jeśli proponuję komuś film trwający 20 minut, to nie po to, żeby ta osoba przez 20 minut ziewała. Oczywiście chciałbym też, żeby oglądający wyciągał z tego, co robię, jakąś głębszą myśl, ale też nie planuję zmieniać moimi filmami świata, bo to jest niemożliwe. Ziemia byłaby dużo piękniejsza, gdyby istotny wpływ miała na nią sztuka. Filmy ideowe są interesujące, ale nie planuję takich kręcić. Może się boję? Bardzo cenię twórczość Kieślowskiego, jednak nie śpieszy mi się do robienia filmów w jego stylu. Po tych moich początkach filmowych sparzyłem się na kinie potrzebującym interpretacji. Myślę, że bardzo trudno je robić, nie mając doświadczenia i ugruntowanej pozycji. Bo co? Bo przyjdzie do ciebie jakiś głupek znikąd, da ci film i każe nad nim myśleć i szukać drugiego dna? Nie pójdziesz na to.

Jeśli kino można zaliczyć do sztuki, to jedynym z jego walorów musi być tworzenie klimatu, wywołanie fali uczuć, doznań estetycznych. Fajnie jest tworzyć coś, czego nawet nie możesz opisać słowami. A ty, dlaczego piszesz? Bo wydaje ci się, że możesz zrobić to dobrze. Mnie też się wydaje, że mogę. Poza tym, przyśnił mi się kiedyś Piłsudski…

//. I FILM MICHAŁA