Ile Almodóvara jest w Almodóvarze?
Pedro Almodóvar, niekwestionowany mistrz hiszpańskiego kina, po raz pierwszy w swej reżyserskiej karierze sięgnął po materiał literacki. Jego najnowszy film, Skóra, w której żyję, to adaptacja głośnej i budzącej swego czasu wiele emocji powieści Tarantula Thierry’ego Jonqueta.
Film opowiada historię uzdolnionego chirurga plastycznego, Roberta (Antonio Banderas), pragnącego stworzyć idealną, odporną na wszelkie niebezpieczeństwa ludzką skórę. W jego ogromnej, położonej na uboczu posiadłości przetrzymywana jest w zamknięciu tajemnicza kobieta (Elena Anaya), z którą Roberta łączy przedziwna i zagadkowa relacja… 
Tak jak i powieść Jonqueta, Skóra w której żyję to film pełen perwersji i skrywanych, mrocznych namiętności. Wydawałoby się, że określenia te idealnie pasują do Almodóvara, który porusza w swoich filmach tematy tabu, łamiąc przy tym ochoczo przyjęte konwenanse. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że od pewnego czasu Almodóvar odchodzi w cień, rezygnując z tak charakterystycznej dla jego twórczości estetyki kampu. W jego ostatnich filmach coraz mniej jest miejsca na groteskę i śmiech. Brakuje również przerysowanych i traktowanych z lekkim przymrużeniem oka bohaterów, którzy postępują w budzący śmiech sposób oraz którzy w komiczny sposób opowiadają o swoim życiu i problemach.
W Skórze, w której żyję ilości humoru są wręcz śladowe, co sprawia, że atmosfera filmu jest ciężka i przytłaczająca. Opowiadana historia może budzić lęk, przerażenie, a nawet obrzydzenie. Tym razem reżyser nie puszcza nam „oczka”, które sprawia, że lżej przyjmujemy przedstawiane przez niego, nieraz dramatyczne, historie. Jedynym momentem, w którym Almodóvar pogrywa sobie z odbiorcą w swoim starym, dobrym stylu, jest wyraźne nawiązanie do zrealizowanej przez niego w 1993 roku Kiki.
Dla fanów twórczości hiszpańskiego reżysera takie potraktowanie tematu może być pewnym brakiem, niemniej jednak należy przyznać, że twórca konsekwentnie trzyma się w filmie obranego sposobu realizacji. Mroczny klimat filmu nie pozostawia widza obojętnym – od początku do końca Almodóvar trzyma odbiorcę w napięciu, które wynika nie tylko z zaskakującej fabuły, ale także z zastosowanych przez niego środków filmowego wyrazu. Skóra, w której żyję to film dopracowany w najmniejszym szczególe, precyzyjny jak chirurg, którego historię zresztą opowiada. Stopniowo odsłaniając przeszłość głównych bohaterów i ukazując łączące ich związki, Almodóvar robi to, co zawsze lubił robić najbardziej – szokuje widza i wyzwala w nim skrajne emocje. Zadaje również pytania o to, jak daleko wolno się posunąć w swoich działaniach, a także o granice ludzkich możliwości i wytrzymałości.
Najnowszy film hiszpańskiego reżysera to najmroczniejsza pozycja w całym jego dorobku. Skóra, w której żyję na pewno nie jest więc filmem lekkim i rozrywkowym, który możemy obejrzeć i następnego dnia o nim zapomnieć. Jest filmem trudnym i wymagającym skupienia, ale również – a może przede wszystkim – filmem bardzo dobrym, zdecydowanie godnym uwagi.
Skórę, w której żyję od 16 września można obejrzeć w katowickim kinie Światowid, w kinie Helios w Katowicach, w Cinema City w Katowicach, Bytomiu, Rudzie Śląskiej i Gliwicach oraz w Multikinie w Zabrzu.