Na OFF-ie: Rozmowa z Gabą Kulką

(fot: Michał Szlaga)
W piątek w czasie OFF Festivalu na Trójkowej Scenie Prezydencji odbył się ostatni koncert Gaby Kulki z zespołem Baaba. Można było usłyszeć covery piosenek Iron Maiden, ale nie tylko. Artyści stworzyli wyjątkową oprawę do tego pożegnania.
W wywiadzie udzielonym Reflektorowi Gaba opowiada o współpracy z Baabą, wrażeniach z festiwalu oraz swoich muzycznych planach.
KN: Na OFF Festival przyjechałaś jedynie jako wykonawca czy też jako uczestnik?
GK: Przyjechałam tylko dać koncert, chociaż planowałam zostać na całym festiwalu. Niestety rzadko mogę sobie na to pozwolić i tym razem okazało się, że muszę szybko wracać
do Warszawy. Gdybym mogła, bardzo chętnie poszłabym np. na koncert Deerhoofa.
KN: Twoje koncerty są bardzo twórcze – dużo dzieje się na scenie. Szczególnie dzisiaj…
GK: Dzisiaj zrobiliśmy wypasiony show, bo to był ostatni koncert z Baabą. Pojawili się mnisi – mieli być na rolkach, które nawet przywieźliśmy ze sobą, ale mała scena, duża ilość kabli i obawa o życie mnichów spowodowały, że pojawili się w końcu w japonkach. Chcieliśmy nawiązać do koncertów Iron Maiden i zabić Eddiego, który pojawił się na scenie, grając na akordeonie (Eddim był przebrany Czesław Mozil, którego ze sceny wyniósł zespół i mnisi – przyp. red.). Na koniec musieliśmy dać koncert z dużym przytupem.
KN: Piosenki, które grasz z Baabą, to covery Iron Maiden – czy trudno ci się z nimi pracowało?
GK: Nie, bo jesteśmy przyjaciółmi, a jest to materiał, który powstawał prosto z serca. Jestem ich ogromną fanką, podobnie jak Macio i Bartek z Baaby. Przerabianie piosenek, które się lubi, a które stylistycznie bardzo odbiegają od tego, co grasz na co dzień, jest dobrą zabawą. Na dodatek odchodzi cały element stresu pracy nad autorskim, nowym materiałem. To zupełnie inne emocje, operowanie na „cudzym” ciele muzycznym.
KN: Wydałaś wcześniej płytę z coverami piosenek Młynarskiego. Czy szykują się w twoim wykonaniu kolejne muzyczne reinterpretacje znanych piosenek?
GK: Może kiedyś, na razie czuję, że czas na własny nowy repertuar. Chwilowo starczy już pracy nad istniejącymi utworami.
KN: Czy zdarza ci się słuchać swoich piosenek?
GK: Zdarza mi się, ale bardzo rzadko. W zeszłym miesiącu po raz pierwszy od roku wysłuchałam całej płyty Hat, Rabbit. Było to dobre doświadczenie, ponieważ mogłam zobaczyć rzeczy, które mi się podobały, a jeszcze wyraźniej usłyszeć to, co teraz bym zmieniała. Nie jestem osobą , która żałuje, że coś zrobiła, bo życie toczy się dalej, ale przesłuchiwanie starych nagrań pozwala mi zweryfikować kurs na dalszą pracę.
KN: Czy możemy oczekiwać w najbliższym czasie twojej solowej płyty?
GK: Nie, na razie nie mogę powiedzieć, kiedy się pokaże, bo muszę trochę odpocząć zanim zabiorę się do pisania. Nie umiem w tym samym czasie koncertować ze starym materiałem i tworzyć nowy. Zanim przewietrzę sobie głowę, pojawi się nie do końca autorski materiał z moim udziałem. Będę współpracowała z basistą Olem Walickim – ale to na razie wielka niespodzianka. Rąbek tajemnicy odsłonię dopiero jesienią – a sam materiał prawdopodobnie ukaże się zimą.
Ale to nie będzie jeszcze ta solowa płyta, o której myślę.
KN: Będziemy na nią czekać z niecierpliwością!