Kto przychodzi po bohaterze?
Ryszard Kapuściński zmienił sposób myślenia o reporterze-rzemieślniku pióra, o osobie spychanej na margines zarówno dziennikarstwa, jak i literatury, o kimś niby to z gazety, ale mniej prestiżowym, bardziej zwyczajnym. Autor Cesarza uczynił z niego bohatera masowej wyobraźni – Indianę Jonesa dziennikarstwa, cechującego się ogromną erudycją, wiedzą i urokiem osobistym. Takie dziedzictwo zobowiązuje, a tymczasem dzisiejsi reporterzy rzadziej przeżywają mrożące krew w żyłach przygody, rzadziej mówią, częściej oddają głos. W tekście coraz mniej jest „mnie-narratora”, a więcej „jego-bohatera”. I odkąd nie wiemy z tekstu, o czym myśli twórca, nie wiemy też, jak żyje. Nie wiemy, jak w ogóle sobie radzi w epoce postbohaterskiej. Do jego zwyczajnego – niezwyczajnego świata postanawia zajrzeć Agnieszka Wójcińska w książce „Reporterzy bez fikcji. Rozmowy z polskimi reporterami”.
Zadanie, które stawia sobie autorka, jest ważne. Powiedziałabym nawet, że jest jedną z ważniejszych kwestii dotyczących naszego rodzimego pisarstwa, która przez lata nie została podjęta. Brzmi ona mianowicie tak: jak wygląda od wewnątrz gatunek, który pozwala Polakom dominować nad większością krajów europejskich, a nawet światowych? W 2003 roku w Szwecji ukazała się antologia polskiego reportażu Uwertura do życia. Można by zadać sobie pytanie, skąd pomysł na pokazanie Szwedom polskich problemów i na czym opiera się wiara w sukces książki. Maciej Zięba odpowiada na to pytanie w następujący sposób: „Ten [polski] reportaż trzeba pokazywać wszędzie – to wyjątkowo wrażliwa odpowiedź na paskudne cechy naszej współczesności i masowego społeczeństwa. Jest to, odważę się powiedzieć, reportaż renesansowy. (…) Każdego człowieka – nieszczęśnika, przybłędę, sierotę traktuje z największym skupieniem i uwagą, które jakby likwidują pojęcie szarego człowieka. Oprócz tego humanistycznego podejścia specyfiką polskiego reportażu jest ogromna różnorodność formalna. (…) To są literackie teksty i bardzo się dziwię, że polska krytyka tego nie dostrzegła”[1]. Tym bardziej dziwne, że autorzy tego niezwykłego gatunku na powrót schowali się w cieniu pisarzy i publicystów.
Ta sytuacja wreszcie ulega zmianie. Agnieszka Wójcińska pochyla się nad polskim reporterem i zadaje pytania o to, skąd czerpać tematy, jak się pisze, o koszty psychiczne i próbę zredefiniowania słowa „reporter”. I te proste na pierwszy rzut oka problemy, wychodzące z analizy przedstawionego wcześniej w książce fragmentu reportażu, są największą zaletą tego zbioru wywiadów. Autorka skupia się na reporterach w większości związanych z Gazetą Wyborczą. Najbardziej znane nazwiska pojawiające się w publikacji, to: Małgorzata Szejnert, Jacek Hugo-Bader, Wojciech Tochman, Mariusz Szczygieł oraz Paweł Smoleński. Niesamowite jest zgromadzenie w jednym miejscu tych najbardziej znaczących dla reportażu nazwisk i oddanie im głosu. Formą dominującą w książce jest wywiad, który pozwala na wypowiedzenie myśli reportera skierowanych na temat wybrany przez Wójcińską. Zarówno autorka, jak i czytelnik (może trochę w ukryciu), dążą do porównania postaw twórczych i stworzenia jednolitego obrazu bądź wybrania tego najlepszego, idealnego obrazu.
Książka podzielona jest na wiele części wyznaczonych przez regularne pojawianie się czterech form: zdjęcia, notki biograficznej, urywku reportażu i wywiadu z jego autorem. Z jednej strony, porządkuje to silnie zróżnicowany przez osobowości wypowiadających się tekst oraz wprowadza w świat literatury faktu mniej obytego z nią czytelnika, z drugiej – szatkuje świat na kawałki. Zdjęcie, notka, reportaż, wywiad, zdjęcie, notka, reportaż… Czasem mam wrażenie, że brak tu pomysłu całości, że ze zbioru tworów gazetowych, które jedynie swą objętością przerosły gazetę stworzono książkę, odpowiadającą na pytanie „kim jest reporter?”.
By znaleźć odpowiedź na powyższe pytanie, niezależnie od sposobu przekazu, najpierw trzeba dostrzec, że reportaż na przestrzeni lat uległ wielu zmianom. Najbardziej widoczne jest to, że powoli uwalnia się z powinności „bycia wielkim”. Z owej powinności uwolnili się też współcześni reporterzy. Rozmowy z nimi rozpoczęte przez autorkę, mogą być początkiem głębszej refleksji nad potrzebą zdefiniowania reportażu po twórczości Ryszarda Kapuścińskiego. Bo niewątpliwie jest to już inny gatunek.
Dobrym punktem wyjścia do tej dyskusji jest ciekawość, bo to ona pcha reporterów do działania. Ciekawość każe Wójcińskiej zadawać pytania po to, by czytelnik, tym samym motywowany, pragnął poznać odpowiedzi. Musimy jednak uważać – ciekawość to pierwszy stopień do piekła. W tym wypadku piekła myślenia, do którego – chcąc nie chcąc – zaprasza nas ta książka.
[1]. Rozmowa Grzegorza Sokoła z Maciejem Zarębą, Czego nam zazdroszczą Szwedzi?, „Gazeta Wyborcza”, 22.11.2003
———————————————————————-
Agnieszka Wójcińska „Reporterzy bez fikcji. Rozmowy z polskimi reporterami”; Wydawnictwo Czarne; Wołowiec 2011
A 12 kwietnia zapraszamy serdecznie na spotkanie z autorką w katowickim Rondzie Sztuki (godzina 18:00; wstęp free).
Pingback: Spotkanie z reportażem – reflektor – rozświetlamy kulturę()