List od czytelnika: Bezdomność. Pewnie znów przejdziesz obojętnie

Niewielu z nas ma śmiałość zajrzeć pod maskę brudu, smrodu i ubóstwa.  Dobrze, że ci, którzy ją mają, dzielą się z nami swoją wiedzą. Dziękujemy naszej czytelniczce „Mufce” za kilka wartościowych słów o życiu osób bezdomnych.


„Zima znów zaskoczyła i to nie tylko polskich drogowców. Można się o tym przekonać, widząc zapełnione dworce czy słysząc w dzienniku TV o kolejnych ofiarach zamarznięcia. Problem, jaki niesie ze sobą niska temperatura, dotyka głównie osób bezdomnych, niekorzystających z pomocy placówek stacjonarnych – takich jak schroniska czy przytuliska – oraz tych, którzy zatrzymali się na ławce w parku lub w bramach kamienic, by rozgrzać się alkoholem, czy też pozwolili sobie na chwilę wypoczynku w trakcie prowadzenia wózka wypełnionego makulaturą lub złomem. Każdy z nich znalazł jakiś powód do tego, by na chwilę się zatrzymać, tak jak nierzadko zdarza się nam –  my mamy jednak zawsze możliwość powrotu do ciepłego domu, kapci, koca i herbaty. Bezdomny natomiast nie zna tychże komfortowych warunków i nie ma dokąd wracać, pozostaje mu jedynie mocno nadwerężony instynkt samozachowawczy.

Badając jakość życia osób bezdomnych z terenu Częstochowy, mogłam poznać je bliżej, dowiedzieć się jak funkcjonują. Poprzez rozmowę i regularne wizyty w schronisku mogłam uzyskać wiedzę, jakiej nie dają wyniki ankiety, mogłam poczuć, co to znaczy dramat bezdomności. Spotkałam zwykłych ludzi borykających się z brakiem własnego schronienia, co oddziałuje na wszystkie sfery ich życia. Bezdomność to cierpienie wynikające z walki z warunkami atmosferycznymi, ale najbardziej dotkliwe okazuje się cierpienie egzystencjalne, wynikające z samotności, choroby, ubóstwa, bezradności życiowej.

Osoby bezdomne najmocniej odczuwają społeczną płaszczyznę swojego życia w skali mikrospołecznej, w odniesieniu do rodziny, współmieszkańców schroniska, ze strony środowiska lokalnego, gdzie towarzyszy im poczucie alienacji, odrzucenia, napiętnowanie oraz brak zrozumienia. Płacą wysoką cenę za bezrobocie, które nagle na nich spadło, za środowisko, w jakim przyszło im się urodzić, za słabości, jakim ulegli, jednak czy jest to wynik sprawiedliwości społecznej? Samotność polegająca na upartym milczeniu, bo nie można pozwolić sobie na otwartość, samotność pozbawiona ciepła, wsparcia, dobrych słów, które nadają sens naszym dniom, samotność, jakiej nie życzę nikomu, gdy nie widać wyjścia z beznadziejności, a każda chwila kłuje przerażającą świadomością tego, że „nie mam niczego i nie znaczę nic”.

Poczucie zależności od instytucji pomocowych, brak perspektyw na odzyskanie stabilizacji życiowej, społeczeństwo, które odcięło drogi ratunku i zakleszczyło w kryzysowym położeniu osoby bezdomne to fatalne doświadczenie, jak koszmar Józefa K. z „Procesu” Franza Kafki. Robią cokolwiek, żeby nie zwariować – modlą się, czekając na cud, szukają pracy, licząc na ekonomiczny boom, kontaktują się z rodziną, poszukując siły, brną w nałogi, pragnąc zapomnienia, oglądają wiadomości i oczekują końca świata, chorują, dogasając w samotności. Widzę, jak stoją w kolejce po obiad, z miską w dłoni, jeszcze krzepcy mężczyźni, zgaszeni, osowiali, z otępiałym wzrokiem. Ten widok mnie przeraża i słyszę w głowie Grzegorza Ciechowskiego: „gdzie oni są… ci wszyscy moi przyjaciele…ele…ele…ele”… Powiedzieli mi, że brakuje im wsparcia psychicznego, brakuje im relacji międzyludzkich, które wzbudzą w nich entuzjazm, dodadzą wiary, pozwolą odzyskać motywację do pracy nad sobą.

Piekut-Brodzka zbadała marzenia osób bezdomnych, wśród których znalazło się takie: „aby śmierć nie przyszła na ulicy” oraz „aby zmienił się klimat w Polsce” (zob. I. Pospiszyl, 2008). Marzenia, których nie znamy…

Gdy przyszła zima, trzeba mieć oczy szeroko otwarte na osoby, które rozgrzane alkoholem zasypiają na ławkach w chwilowym błogostanie – być może będzie to ich ostatni sen na ziemi. Śmierć na ulicy może być efektem alkoholizmu, w jakim pogrążyli się bezdomni – jest to wersja skwapliwie powtarzana przez opinię społeczną – jednak może być również wyrazem zaniku czujności społecznej na cierpienie drugiego człowieka, pogardy dla gorzej przystosowanych „osobników”, a może strachu przed odpowiedzialnością za to, co oswojone. W jakimś sensie czujemy się lepsi od tych, którzy bytują na ulicach, wykorzystujemy ich obecność jako przykład dla wyeksponowania własnych sukcesów życiowych, zamiast dojrzeć w nich ludzi z poważnymi problemami, którzy niczego od nas nie chcą, a jednak mogą dzięki nam przetrwać tę zimę. Bezdomni, z którymi prowadziłam rozmowy byli zalęknieni, ostrożni i pełni niepewności wobec mojej osoby.

Tych kilka spotkań to zdecydowanie za mało, żeby zdobyć ich zaufanie i oni o tym wiedzą. Wiedzą, że życie jest okrutne, poznali jego gorycz i stracili złudzenia. Jednak w tych rozmowach były również łzy wzruszenia, był uśmiech, było serdeczne powitanie. Przyjęli mnie jak gościa, mimo że nie musieli. Poczęstowali posiłkiem, pomogli przeprowadzić badania i to wszystko uczynili z własnej woli, bo doznali akceptacji, bo nie spotkali się z krytyką. Czyż mogę im teraz odmówić pobudki, szarpnięcia za ramię i wyrwania z zimowego snu? Poznaj, zanim odrzucisz, zrozum, zanim odwrócisz się plecami –  to kluczowe hasła dla kwestii społecznych, które zawsze będą leżeć na sumieniu tego świata i kraju. Mój apel niech będzie wyrazem wdzięczności za okazaną mi pomoc dla tych, którzy zdaniem większości (które to zdanie wielokrotnie miałam możliwość poznać) nie mają przecież nic.”
—————————————–

Mufka w tym roku obroniła pracę magisterską na temat : „Jakość życia osób bezdomnych w Częstochowie”.  Jeżeli jesteś zainteresowany tą problematyką, obiecała gotowość do rozmowy, podzielenia się doświadczeniem. Kontakt z autorką poprzez naszego maila redkacja@rozswietlamykulture.pl