Wszystkie drogi prowadzą do Nocnika – wokół postaci Andrzeja Żuławskiego

Kilka miesięcy temu mogliśmy podziwiać szeroko zakrojoną akcję promocyjną najnowszego filmu Romana Polańskiego. Mimo sprzymierzonych budżetów USA i Szwajcarii Autor widmo przeszedł bez większego echa, co w połączeniu z wyrzutami sumienia po (analnym) gwałcie na trzynastolatce z pewnością przyprawiło Romana o stan depresyjny. Współczujemy i pozdrawiamy.

(Ilustracja: Ewa Doroszenko)

Tymczasem na rodzimych salonach mamy do czynienia z wprost uroczo rozbrajającą próbą wykorzystania amerykańskich wzorców PR. Niejaki Andrzej Żuławski – skądinąd doceniony reżyser i scenarzysta – popełnia Nocnik. Do promocji angażuje znaną z bycia znaną aktoreczkę – Weronikę Rosati. Perspektywa domniemanego romansu tej wszechstronnie uzdolnionej córki polityka oraz projektantki koktajlowych sukienek ze starszym o ponad czterdzieści lat artystą była nie lada sensacją (dopóki na Pudelku nie pojawiła się informacja o ślubie Andrzeja Łapickiego…), a sam Nocnik doczekał się sądowego zakazu kolejnych publikacji.

Pojawiające się na rzeczonym portalu urywki zdań z Nocnika („szmata, w którą spuszczają się hollywoodzkie chuje”) oraz atmosfera seksafery zachęciły mnie do lektury na tyle, że czym prędzej pobiegłam do biblioteki w nadziei rychłego obcowania z dziełem konkurującym formą i treścią z najgorszymi szmirami polskiej literatury ostatnich lat. Nie rozczarowałam się.

Nocnik stanowi sześciusetstronicowy zapis bełkotu pseudointelektualisty na różne tematy. Jeśli sądzicie, że programy informacyjne prywatnych stacji to taki bełkot – przeczytajcie Nocnik. Jeśli uważacie, że Nad Niemnem jest długie i nudne – przeczytajcie Nocnik. Jeżeli natomiast w akcie masochizmu szukacie czegoś bardziej ubogiego w ideę od Ciała obcego Rafała Ziemkiewicza, to także jest argument za przeczytaniem Nocnika.

Siląc się na eseistyczno-pamiętnikarski ton, Andrzej Żuławski wypowiada w swej powieści wiele ciekawych personalnych opinii: Mircea Eliade zostaje nazwany faszystą i ezoterykiem, Wojciech Olejniczak – głupkiem, Slavoj Żiżek – niezrozumiałym lewakiem etc.  – wiele można by przytaczać, ale po co? Aprioryczne dowodzenie typu: „Olejniczak jest głupkiem, bo tak”, nie rezonuje w mojej głowie prowincjonalnej czytelniczki, szukam zatem uzasadnienia kategorycznych sądów autora. Nie znajduję absolutnie nic, chociażby krzty powodów, dla których Mircea Eliade – chyba najbardziej zasłużony religioznawca, karcącym tonem pana Andrzeja Żuławskiego zostaje sprowadzony do poziomu ezoteryka.

Może jednak ciekawe rozważania nad ontologią świata naświetlą styl powieści oraz zrekompensują Szanownemu Czytelnikowi moją nieudolność percepcji Nocnika: (…) o co chodzi pizdowatości świata? Owo trudne pytanie religie redukowały, jak redukują. Ale po co? Po co? Po chuj (…). Niestety, mimo licznych pizd i chujów, seksu w tej książce jak na lekarstwo. Doprawdy zawiodła mnie niewielka (i niezbyt finezyjna) liczba libidalnych odniesień, a przecież tylko dla osławionego seksu z Weroniką Rosati wypożyczyłam Nocnik. Moja frustracja jest wprost proporcjonalna do liczby przeczytanych stron, dlatego energicznie odkładam Nocnik i wracam do lektury nowel Marii Konopnickiej.

Plusem obcowania z tak modelowym przykładem grafomanii, jak Nocnik, jest refleksyjny nastrój, który ogarnął mnie tuż po tragicznym geście porzucenia lektury. Kolejny raz zastanowiłam się co z tą Polską? Andrzej Żuławski to jeden z niewielu rodzimych twórców nominowanych do tak prestiżowych nagród filmowych, jak Złota Palma czy Cezar. Nie wnikając w to, czy na nominacje te zasłużył czy nie, fakty mówią same za siebie. Tymczasem po kilkudziesięciu latach obracania się w najwyższych sferach europejskich środowisk twórczych Andrzej Żuławski zapragnął zaistnieć na pudelek.pl. Gdzie tu logika?

Próbując zrozumieć motywacje Żuławskiego, postanowiłam przyjrzeć się jego najnowszym wypowiedziom dla czasopism. Jednym z pierwszych – o zgrozo – artykułów, na który trafiłam via Google, był ten udzielony dla Vivy! (W myśl egalitaryzmu między ploteczkami z show-biznesu i recenzjami najnowszych produktów kosmetycznych i kinomaniak znajdzie coś dla siebie).

Andrzej Żuławski – w manierze rodem z Nocnika – komentuje swoje życie, związki, sytuację polityczną w kraju. Uderzyło mnie zwłaszcza zdanie: A ojciec był w partii – strasznie się przeciwko temu buntowałem. Nie rozmawialiśmy ze sobą parę lat. Zapalczywie zarzucałem mu wiele, jemu i całej jego formacji intelektualistów, którzy poszli służyć reżimowi. Nie rozumiałem, że dzięki temu nie było tu 17. republiki ZSRR, tylko taki kraj, z którego wyrósł i papież, i paru laureatów Nobla. Ocenę pozostawiam Czytelnikowi – wszak nie będziemy się na kartach Reflektora spierać, czy to właśnie DZIĘKI komunistom mamy noblistów i papieża. Powstaje jednak pytanie: co sądzić o człowieku, który u schyłku życia bryluje na Pudelku i w Vivie!? Jak waloryzować wypowiedzi osoby, dla której stwierdzenie na łamach periodyku dla kur domowych, że komunizm to dla Polski wręcz dobrodziejstwo, stanowi ukoronowanie kariery?

Smutne, bardzo smutne. Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że pojęcia elegancji, klasy czy też szacunku są Polakom obce. I nie mówię tu o biednych prowincjuszach, nad którymi znęcają się młodzi, wykształceni, z dużych miast. Problemem Polski jest jej inteligencja – a raczej jej samozwańczy reprezentanci. Jak mamy funkcjonować w kraju, w którym źródłem informacji o kulturze staje się pudelek.pl i nikt nie widzi w tym niczego niegodnego? Zamiast twierdzić, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, zakrzyknijmy z żalem: wszystkie (pochyłe) drogi prowadzą na saloniki warszawki.
—————————————————————————-

Andrzej Żuławski: Nocnik. Krytyka Polityczna 2010.

* przytoczone cytaty pochodzą z Nocnika i artykułu dostępnego na: http://polki.pl/viva_artykul,10017563,2.html