Jerzy Wroński: Kopciogramy
Są absolutnie niebanalne. Przepiękne w swej prostocie i jednoczesnym wyrafinowaniu. Dające wrażenie nieprzeniknionej głębi, metafizycznego uniesienia. Przedziwny, czarno-biały wszechświat, mieszanina plam, która dla każdego może stać się przedstawieniem zupełnie innego wymiaru. To sztuka indywidualnego spojrzenia, samotnej wędrówki w poszukiwaniu własnego sensu. Równie niezwykła jest metoda ich tworzenia, współautorstwo człowieka i natury i wynikające z tego połączenia niepowtarzalne, twórcze dzieło.
Mowa o kopciogramach – jednym z dorobków wyjątkowego artysty, Jerzego Wrońskiego. Powstają one w „wyniku odkrycia niezwykłych właściwości drobin kopcia świecy, osadzających się na zwilżonej wodą kliszy szklanej, umieszczonej nad płomieniem”. To nagłe połączenie przeciwnych sobie żywiołów: wody i ognia, powoduje wyłonienie się zupełnie nieprawdopodobnych obrazów, nieprzewidywalnych i całkowicie zaskakujących. Są one produktem chwili, ale ten krótki moment stworzenia potrafi zamknąć w sobie wyobrażenia o wielu światach, ludzkich smutkach, tęsknotach, spokoju czy chaosie. Czasami potrzeba pewnego dystansu, by w gmatwaninie wielokształtów dostrzec zarys ludzkiej twarzy, drzewa, znaleźć swój własnych kod do tego zaczarowanego świata. Podobnie jak w życiu – odległość, wycofanie zupełnie zmieniają postrzeganie rzeczy, nieraz pomagają nadać im odpowiednie proporcje.
Spotkanie z artystą jest doskonałą okazją, by spróbować odkryć, kto naprawdę kryje się za płótnami obrazów, jakie emocje, przesłanki mogą mu towarzyszyć, co myśli o sztuce i swoich pracach. Próba taka, z uwagi na swoją jednorazowość, może być tylko namiastką poznania, ale potrafi przynieść wiele satysfakcji. Tak było i w tym przypadku. Usłyszenie biografii z ust samego twórcy, opowieści o wojnie, czasach młodości, założenia wraz z przyjaciółmi artystycznej Grupy Nowohuckiej czy wreszcie o samych dziełach, metodach ich tworzenia, było niezwykle ciekawym przeżyciem. Tym bardziej, że sam Jerzy Wroński okazał się ciepłym, dobrodusznym człowiekiem, który mimo upływu czasu, pozostał otwarty na innych ludzi.
Prawie cała jego twórczość to igranie z żywiołami, stawianie ich niemalże w roli podmiotów, a nie przedmiotów artystycznego działania. Pokazanie, że potencjał sztuki w naturze jest ogromny, a nawet sama natura może być ze sztuką tożsama (obrazy – reliefy kreowane przy pomocy poruszającego się po płycie pilśniowej płomienia; akwarele metamorficzne i rysunki dyfuzyjne, kształtowane przy pomocy wody*).
Parafrazując słowa samego autora: ważne jest, by dostrzegać piękno w tym, co widzimy na co dzień, odkryć je w rzeczach na pierwszy rzut oka niepozornych, zwyczajnych, które jednak przy odrobinie innego spojrzenia, mogą stać się magiczne. Jesień, smutno, szaro? Absolutnie nie! Burza kolorów, cieniutkie szale mgieł, cudowna przejrzystość powietrza! Zachwyt nad światem, szczególnie ten dziecięcy, żywiołowy, również jest formą artystycznego uniesienia.
Bardzo ważna, zdaniem artysty, jest także inna dziecięca umiejętność: „czyste” spoglądanie na świat, bez wyuczonych konwenansów, bez faszerowanej, często pustej wiedzy, bez ślepego podążania za tym, co wypada. Ta świeżość w sztuce ma ogromne znaczenie. Dzieło ma nas zachwycić, „przemówić do nas”. Piękno wyszukiwane na siłę, w cieniu poglądów innych, staje się puste, nie przynosi żadnej korzyści. Warto więc szukać takiej sztuki, która poruszy serce, skłoni do refleksji, nawet jeśli przez większość zostanie zdefiniowana jako „niezrozumiałe bazgroły”.
Katowickie BWA do 14 listopada będzie prezentowało przekrój wszystkich faz twórczości artysty. To wyjątkowa okazja, by na własne oczy zobaczyć dzieła artystyczne powstałe w ten niezwykły sposób. Może to będzie właśnie ta sztuka, która Ciebie zachwyci?
*cytat oraz wyszczególniony fragment (*) pochodzą z ulotki informacyjnej pobranej z BWA