Zamek Sielecki w Sosnowcu: Jacek Rykała. Puste miejsca

Nagle, przez szpary w starej, drewnianej furtce, przebija strumień światła. Jest niemal oślepiający. Czuje się w nim jakąś niepohamowaną radość, zapowiedź czegoś dobrego. Światłu zawsze towarzyszy jednak cień. I nie inaczej jest tym razem. Kontrast jasności i mroku zderza się i uzupełnia. Bez niego nie można by było ich dostrzec i docenić niepowtarzalnego piękna. Promień światła jest kuszący. Ma się ochotę nacisnąć klamkę i zajrzeć, co kryje się w tej zalanej słońcem przestrzeni. To jednak niemożliwe. Kłódka stoi na straży tego nieznanego świata. Nie jest dane nam go dotknąć.

(obraz Jacka Rykały)

(obraz Jacka Rykały)


Ciemnopomarańczowe zdjęcie. Na nim młodzi mężczyźni siedzący w samochodzie. Są uśmiechnięci, zrelaksowani. Może zaskoczył ich fotograf lub po prostu słoneczne popołudnie okazało się dla nich szczególnie udane? Nie wiem, dlaczego, ale stare, pożółkłe fotografie, szczególnie portrety, wywierają na mnie wrażenie niezwykłe. Patrząc w ten czarno-biały świat, w twarze ludzi z przeszłości, czuję, jakby nagle stawali się bardzo realni. Mogę ich zobaczyć, wyobrazić sobie, kim byli, choć od chwili, w której odeszli, minęło kilkadziesiąt lat. To istny wehikuł czasu. Sprawia, że przeszłość staje się czymś na wskroś rzeczywistym, ale przypomina także o przemijaniu, kruchości tego, co istnieje teraz i wydaje się być tak trwałe. Może za sto lat moje zdjęcia będą wywoływały u kogoś takie emocje?…

Te dwa rozważania dotyczą wybranych prac Jacka Rykały – pochodzącego z Sosnowca malarza, autora sztuk teatralnych („Dom przeznaczony do wyburzenia”, „Mleczarnia”), który 15 października o godzinie 17 w Sosnowieckim Centrum Sztuki – Zamku Sieleckim – będzie obchodził benefis swojej pracy artystycznej, połączony z wernisażem (wystawa jego prac potrwa do 14 listopada). Napisać, że to wybitny malarz, wielokrotnie nagradzany, wystawiający swoje obiekty (jak o nich mówi) w wielu krajach na całym świecie, to za mało, to tylko słowa, suche fakty. Trzeba jego twórczości dotknąć, zajrzeć za ramy obrazów czy wsłuchać się w przedstawienia, by poczuć tę niezwykłą nostalgię, melancholijny smutek, który wyłania się z jego dzieł.

Dla mnie Rykała ma w sobie coś z historyka, kronikarza, który obrazem dokumentuje coś, czego już nie ma. Opowiada nam o przeszłości wyburzonych domów, zniszczonych, zarośniętych czasem miejsc, nie tylko poprzez kolor, kształt (bram, płotów, ławek, drzwi), ale także rzeczywiste przedmioty (tabliczki z numerami domów, haczyki, fotografie, fragmenty desek, ram), które stają się elementem jego obiektów. Te wmontowywane w obrazy symbole przeszłości mają, jak mówi sam autor, nadać realność przedstawianemu światu, sprawić, by widz nawiązał kontakt z tym, co choć bezpowrotnie minęło, to dzięki Jackowi Rykale stało się jednocześnie nieśmiertelne.

Przeszłość jest tym, co artystę fascynuje, pobudza jego wrażliwość. A ponieważ temu, co za nami, często towarzyszy tęsknota, smutek, wspomnienia, jego prace również przesiąknięte są żalem za tym, co ulotne, co przemija. Nie są to jednak depresyjne wizje. O wiele bardziej – refleksyjne i piękne w swym zachwycie przeszłością. To właśnie piękno świata urzeka go najbardziej –  to, które zwykle przejawia się w najbardziej prozaicznych, banalnie prostych formach.

Artysta podczas spotkania promującego benefis zdradził, że zachwyca go miasto opuszczone, wyludnione i te jego miejsca, które wydają się być zapomniane, jakby stanowiły zupełnie odrębny, niezależny świat. To bycie sam na sam z przestrzenią niemalże martwą owocuje potem jej wskrzeszeniem, choćby chwilowym powrotem do życia na płótnie obrazu. „Żółte światło pustych miejsc” – monografia twórczości Rykały – jest doskonałym albumem takich małych odrodzeń. Można więc wywnioskować, że pewne wyobcowanie, pewna samotność są dla tego malarza niezbędne przy akcie tworzenia. Rykała nie przepada za świętowaniem, podsumowaniami. Zdaje się, iż od hucznych braw i lawiny gratulacji, które są oczywiście jak najbardziej zasłużone, o wiele bardziej woli ciszę swej pracowni i ten niezwykły, czasem może przygnębiający widok skazanych na śmierć zakamarków miast. Czy nie jest to wyznacznikiem prawdziwie czystej, płynącej z potrzeby serca sztuki?

Poznać twórczość Jacka Rykały bez wątpienia warto także po to, by zobaczyć Śląsk i Zagłębie z przeszłości, z perspektywy odrapanych ławek, zniszczonych murów i ludzi, którzy wśród tych półoświetlonych bram świętowali swoje śluby czy chrzciny. By dotknąć tego, co już nigdy nie wróci. By obudzić w sobie wrażliwość i szacunek dla tego, co jest.
—————————————————
Gdzie: Zamek Sielecki w Sosnowcu
Do kiedy: wystawa potrwa do 14 listopada 2010